-
O czekaniu na TEN telefon
Po skończeniu kursu zamknęliśmy pewien etap starania się o adopcję dziecka. Jeszcze tylko parę formalności i jak dobrze pójdzie to dostaniemy kwalifikację i zostanie nam czekanie. No właśnie, czekanie. Ta część chyba będzie najgorsza, bo niewiele od nas zależy. Już nic się nie dzieje. Po jakimś czasie otrzymujemy telefon od ośrodka, żeby przyjechać omówić testy. Jest kwalifikacja! Wraz z nią informacja, żeby czekać cierpliwie. Zawsze byłam osobą niezbyt cierpliwą, często zdarzało mi się popełniać przez to błędy, nieprzemyślane, spontaniczne decyzje nie zawsze były dobre. Przeszłam przez różne stadia począwszy od szalonego biegania do łazienki i siusiania na test ciążowy a potem panicznego oczekiwania na dwie kreski do aż do świadomej…
-
O szkoleniach na rodziców adopcyjnych
SZKOLENIE w ramach przygotowania do adopcji jest obowiązkowe. Każdy, kto interesował się tym tematem wie, że trzeba przejść przez szereg wykładów, warsztatów, rozmów z psychologiem czy testów. I nikt się nie dziwi, przecież taka jest procedura, musimy być przygotowani na 150% do przyjęcia dziecka. Każdy ośrodek ma swoje zadania, cele i praktyki. To co więc napiszę tutaj, to oczywiście moje doświadczenia i odczucia. Rozmowy z psychologiem i pedagogiem okazały się normalnymi rozmowami o naszym życiu, związku, naszych upodobaniach, nadziejach, lękach. Tacy jesteśmy, bez owijania w bawełnę i zbędnego koloryzowania opowiedzieliśmy ( każde z osobna) o sobie i o współmałżonku. Trochę jak w tych programach, gdzie on i ona dostawali te…
-
O matkach biologicznych
Dziś chciałabym poruszyć trudny temat, temat matek biologicznych. Gdy adoptowaliśmy E. , była jeszcze taka malutka, nie wiedziała co tak naprawdę wydarzyło się w jej życiu… Kiedy przechodziliśmy kurs na rodziców adopcyjnych, puszczono nam film pt. “SZEŚĆ TYGODNI” Na większości par kandydujących zrobił on ogromne wrażenie. Pokazany jest w nim oddany do adopcji niemowlak i świat jego oczami. Na szkoleniu jednak zwrócono nam uwagę na inny aspekt, a mianowicie perspektywę matki biologicznej. Po adopcji naszej córeczki niejednokrotnie słyszałam jacy to straszni są ci rodzice biologiczni, jak można tak porzucić dziecko i wiele innych przekleństw w ich kierunku. Myślę, że ktoś kto tego nie przeżył, nie jest w stanie zrozumieć. Na…
-
O dobrych intencjach
Czy czasem nie oceniamy ludzi zbyt pochopnie? Taka sobie refleksja, czyli czego nauczyłam się od mojej 2.5 letniej córki. Odwiedziłyśmy razem moją koleżankę, która przygotowała dla nas ciasteczka. M. wzięła jedno i po chwili sięgnęła po drugie. Już zaczęłam mówić, że jedno ciasteczko wystarczy, ale nie zdążyłam, bo usłyszałam “Mamusiu, proszę to dla ciebie ciasteczko, zjedz sobie” E. wzięła dwa- dla siebie i dla mnie. Zrobiło mi się głupio, wykrztusiłam tylko “Dziękuję kochanie” Potem “dostałam” jeszcze czekoladkę i słowa “wypij sobie mamusiu kawkę” ( pomijam, że piłam herbatkę 😉 i tak mi przyszło do głowy, że może czasami warto widzieć dobre intencje. Przecież sama uczę tego moje dziecko, czemu więc w nie nie…
-
O naszej niepłodności
Nasza historia zaczyna się całkiem zwyczajnie. Dwoje ludzi chce mieć ze sobą dziecko. Mija jeden miesiąc i nic. Mija kolejny i nadal nic.Nerwowo patrzę na kalendarz, ale tłumaczę sobie, że przecież nie każdy od razu musi zajść w ciążę, tyle słyszy się o staraniach przez dłuższy czas. Postanawiamy poszukać pomocy specjalisty. Okazuje się, że nic teoretycznie nie stoi na przeszkodzie do posiadania potomstwa. Gdzie więc tkwi przyczyna? Mijają kolejne miesiące starań. I nic. W końcu decydujemy się na inseminację. Co za pech, akurat jajeczka pękają nie wtedy kiedy trzeba. Próbujemy raz jeszcze. Bezskutecznie. Lekarz sugeruje IVF. Tysiące badań i przygotowań do procedury. Wreszcie nastaje ten dzień. Pierwsze IVF kończy się…