-
O kolejnym cudzie w naszym życiu, czyli ten niespodziewany telefon.
I jak tu nie wierzyć w cuda. Dzień jak co dzień, E. bawi się u siebie a ja przygotowuję się do pracy. Nagle słyszę telefon i zdziwiona odkrywam, że to nasz ośrodek. Jakiś czas temu wpadliśmy tam na chwilę, ale po co teraz dzwonili? Gadka szmatka na początku w zasadzie o niczym, pytania jak tam u nas i nagle słyszę, że mają dla nas informację – właśnie urodziła się siostrzyczka naszej E. Zaniemówiłam. Mąż też ( przestawiłam na tryb głośnomówiący) W zasadzie to myślałam, że pani z ośrodka dzwoni tylko z informacją o pojawieniu się rodzeństwa, ale nie. Powiedziała nam, że dziewczynka jest też oddana do adopcji i że my…
-
O pierwszym dniu razem
Dziś wreszcie jedziemy zabrać cię do domu 🙂 Po raz pierwszy wkładamy do samochodu fotelik, który do tej pory stał pusty i tylko zbierał kurz. Zabieramy ze sobą kilka rzeczy- wyjedziesz z ośrodka już w swoich ubrankach. Załatwiamy kilka formalności i już! Już możemy jechać. Pani opiekunka sprawnie zakłada ci nowe ubranka i jesteśmy gotowi. Życzą nam powodzenia i szczęścia. Wszystko odbyło się tak szybko, że nawet nie zauważyłam jak staliśmy przed budynkiem, w nosidełku trzymając maluszka, który patrzył na nas jak gdyby chciał zapytać ” No i co teraz robimy?” Chwila ta jest magiczna, nie do opisania. Oto stoimy my, nasza nowo powstała rodzina o którą tak długo walczyliśmy.…
-
O dziecku z krwi i kości
Jednym z największych problemów z jakimi borykałam się nie mogąc zajść w ciążę było to, że ja i mój mąż nigdy nie będziemy mieć owocu naszej miłości. Patrząc na dziecko chciałam widzieć znajome oczka, buzię, rączki. Chciałam wiedzieć, że z cząstki nas powstał nowy człowiek. W momencie decyzji o adopcji wydawało się, że to już koniec tych marzeń. Gdybym tylko wiedziała wtedy jak bardzo się myliłam. Dziś widzę nas w każdym uśmiechu, w każdym nawet najmniejszym zachowaniu. Nawet pewne fizyczne cechy sprawiają, że jeśli ktoś nie wie o adopcji to mówi ” ale podobne ma oczy do pani” Ja tylko uśmiecham się i mówię: ” Tak, te oczy ma po…
-
O wizycie w naszym domu
Przygotowując dom na wizytę pani z ośrodka nie wiedzieliśmy tak naprawdę jak się do tego zabrać. Oczywiście wiadomo, że musi być czysto, wszystko wysprzątane i ułożone, ale na co będzie zwracać największą uwagę przy ocenie? Nasze mieszkanko liczyło wtedy 49m2 – dwa pokoiki z osobną widną kuchnią. Czy to wystarczy? Według nas tak. Dziecko będzie mieć swój kąt ( jak już wcześniej pisałam, przygotowaliśmy już pokoik dziecięcy) a my wystarczająco przestrzeni życiowej. Jakież wielkie było nasze zaskoczenie, gdy usłyszeliśmy od pani z ośrodka, czy aby nie za wcześnie ten pokoik. Opowiadała nam, że ludzie różnie do tego podchodzą, że dla jednych jest to optymistyczna wizja przyszłości, a inni zaś po…
-
O grupach wsparcia i więzi emocjonalnej
Gdy nasza perełka była malutka, dostałam zaproszenie na spotkanie grupy wsparcia rodzin adopcyjnych. Z wielką chęcią wybrałam się na nie, myśląc, że poznam tam inne mamy ( akurat spotkanie dotyczyło tylko mam), które tak jak ja adoptowały dziecko. Wymienimy doświadczenia, nabiorę pozytywnej energii. W trakcie spotkania zadano mi pytanie, w jaki sposób karmię dziecko. Kilka mam z przerażeniem słuchało moich opowieści, że dziecko wręcz “wyrywa” mi butelkę i chce jeść samo. Musiałam wysłuchać opinii bardziej doświadczonych, że może takie zachowanie jest znakiem tego, że dziecko mi nie ufa, że czuje się zagrożone, że nie ma być może między nami wystarczającej więzi nad którą muszę popracować. Zrobiłam wielkie oczy na to…