-
Rodzicielstwo z przymrużeniem oka, czyli czego nie widzą nasi goście.
Czasem kiedy wpadają do nas goście, zwłaszcza ci, którzy sami nie mają dzieci, słyszę komentarze typu “Ojej, jakie one są grzeczne”, “Ale się pięknie bawią” itd. Tia… Tylko spróbuj pobyć u nas 24h. Zobaczysz choćby jak wygląda podłoga po zjedzeniu kolacji, pokój przez który przeszedł zabawkowy huragan, łazienka po potopie wieczornego szaleństwa w wodzie i głośny płacz zmęczonego dziecka, które samo nie wie czego chce. Ponieważ dziś piątek a przed nami weekend, przygotowałam dla was galerię zdjęć pt. Czego nie widzą nasi goście. Ciekawa jestem z którymi sytuacjami wy się utożsamiacie 🙂 1. Radosne oczekiwanie na dziecko 🙂 2. Kiedy próbujesz znaleźć chwilę dla siebie. 3. Kiedy próbujesz popracować, kiedy…
-
Co to znaczy udana adopcja?
Od czasu pierwszej adopcji, utrzymujemy kontakt z panią z ośrodka, która była opiekunem prawnym naszej córki. Jest to wspaniała kobieta, która od kilkunastu lat pracuje w swoim zawodzie i całe życie pomaga dzieciom, by znalazły swoje rodziny. Od czasu do czasu zdarza nam się rozmawiać i szczerze mówiąc chłonę wszystko to, co ma mi do przekazania. Każde jej doświadczenie jest dla mnie ważne, a informacje na wagę złota. Ostatnio opowiedziała mi o szkoleniu, w którym wzięli udział pracownicy różnych ośrodków w Polsce. Obejmowało ono mnóstwo godzin z zagadnienia psychologii, psychiatrii i nie tylko. W jego trakcie postawiono takie oto pytanie: Co to znaczy udana adopcja? Zanim przeczytacie dalej, spróbujcie wy…
-
Dziecko bezpieczne w domu
Ding-dong. Proszę!, słyszymy. Naciskam więc klamkę i białe drzwi otwierają się. Zostawiamy kurtki w szafie i przechodzimy dalej. Długi przedpokój prowadzi do dużego pokoju. Pomieszczenie zaskakuje mnie. Ściany pomalowane na biało, kanapa przykryta starym, brązowym kocem a na podłodze dywan w kwiaty. Po chwili moją uwagę przyciąga chyba nowa meblościanka. Ale coś mi w niej nie pasuje. Podchodzę bliżej. Wszystkie uchwyty zostały wyjęte, zostały po nich tylko małe otworki. Za szybą porozrzucane maskotki, kilka książek i zabawek. Zostajemy zaproszeni do stołu. Próbując usiąść na krześle napotykam na niespodziankę. Związane plastikowymi opaskami zaciskowymi, używanymi przez niektórych do przywiązywania kołpaków, uniemożliwiają swobodne ich rozstawienie. Siadamy więc blisko siebie i każde z nas próbuje znaleźć…
-
Kulturka musi być! A co!
No normalnie nie wierzę! Poczekajcie, bo jeszcze biorę oddech po tym co się wydarzyło. “Ja cię kręcę” (jak to mówi E., która powtarza moje słowa) moje dziecko dziś udowodniło, że nawet 3-latek może wykazać się kulturą 😉 No, ale od początku. Dziewczynki są dość otwarte na ludzi przychodzących do naszego domu, zwłaszcza na osoby, które już znają ( i akurat nie mają Dnia Focha, albo much w nosie) i zwykle przybijają piątki, żółwiki, martwe żółwiki (!!) beczki i takie tam. Swoją drogą, to kto u licha wymyślił martwego żółwia… Tak czy siak, możecie być pewni, że to nie ja je tego nauczyłam. No, ale do rzeczy. Przyszedł dziś do nas…
-
Zupa z lampionu.
Tak jak wspominałam w poprzednim poście, nasze “świętowanie” Halloween polegało na przygotowaniu pana o imieniu Jack-O’Lantern. Ściśle określone kryteria, zmusiły nas do poproszenia o pomoc doktora Google, który na grafice pokazał nam różne warianty tego stwora. Po przejrzeniu kilkunastu zdjęć, nasze pociechy w końcu wybrały. Efekt naszych poszukiwań Znajdujemy odpowiednią świeczkę… … i odpalamy naszego Jacka Dziewczyny były zachwycone efektem. Oczywiście najchętniej włożyłyby rączki do rozgrzanej w środku stearyny (sama też to lubiłam;)), ale przyjęły do wiadomości, że “oglądamy, ale nie dotykamy”. Z flaków jakie wyciągnęliśmy z naszego Jacka, postanowiłam ugotować zupę. Przyznam się, że to był mój pierwszy raz… Zupa dyniowa przed podaniem Wyszła całkiem smaczna, lekka, a że podałam…