-
Thrillery dla dzieci, czyli książki, które straszą.
Nie wiem ile mogłam mieć wtedy lat. Może pięć, może sześć. A może mniej? Nie chodziłam jeszcze do szkoły, to na pewno. W moim pokoju, na meblościance, znajdowała się kalkomania, dość popularna chyba w tamtych czasach. Przedstawiała sceny z bajki o Czerwonym Kapturku. Pamiętam, że nie znałam jej jeszcze wtedy, ale leżąc tak na kanapie, sama próbowałam wywnioskować o czym jest. Historia była dla mnie dość przejmująca, a obrazek z wilkiem robił ogromne wrażenie. Pamiętam jak pewnego dnia, poprosiłam moją mamę, żeby opowiedziała mi o tej tajemniczej dziewczynce. Przez jakiś czas potem nie mogłam zasnąć wiedząc, że tam niedaleko, znajduje się na obrazku wilk, który pożarł dziecko i jego babcię… Dobro…
-
Koniec wakacji.
Nie, nie pomyliłam się. Śmieję się, że dla mnie wakacje się skończyły, ponieważ dziś pierwszy dzień dziewczyny zostały w domu pod moją opieką. Ponad dwa miesiące przerwy od przedszkola. Jestem bardzo ciekawa jak ten rok będzie różnić się od poprzedniego, kiedy to dziewczynki spały w ciągu dnia i ogólnie wymagały większej uwagi. Dzisiejszy dzień wypadł w 90% całkiem nieźle, na razie muszę wprowadzić jakąś organizację dnia. Spałyśmy wszystkie do 8.20, po czym dziewczyny poszły się bawić, a mnie kazały jeszcze poleżeć 😉 No to poleżałam prawie do 9 :)) Dalsza część dnia minęła nam przyjemnie: poczytałyśmy książeczki, dziewczyny popluskały się w basenie, pobawiły się w księżniczki przebierając w stroje Elsy i…
-
Lawendowe love, Kraków i spotkania blogowe.
Choć weekend w Krakowie i okolicach planowaliśmy od dawna, nie byliśmy pewni, czy uda nam się go zrealizować. Jakoś tak ostatnio ciągle nie ma na nic czasu, w domu i ogródku tyle roboty, a pogoda nie za bardzo sprzyja pracy. Kiedy około 19.30 robi się naprawdę fajnie, pojawiają się chmary komarów, które po prostu nie dają żyć. W zasadzie dopiero dziś mamy słonko z przyjemną temperaturą (pomijam, że pioruńsko wieje…) Nasza wyprawa na południe Polski również zależała od przyrody, ponieważ chcieliśmy wybrać się do Ogrodu Lawendy, właśnie niedaleko Krakowa. Moje osobiste krzaczki już dawno kwitły, podczas gdy te podkrakowskie nadal pozostawały zielone. No, ale na szczęście udało się i mogliśmy…
-
Rodzina biologiczna nade wszystko.
Ja dziś krótko, choć miało być jak zwykle o czymś innym. Muszę o tym napisać, bo jestem po prostu wstrząśnięta sprawą śmierci niemowlęcia zabitego przez swoich “rodziców”. Celowo napisałam w cudzysłowie, ponieważ tacy ludzie dla mnie nie zasługują na to, by ich tak nazywać. Do tej pory wiele razy słyszałam o tym, że polityka jest taka, by biologicznym rodzicom dawać szansę za przeproszeniem do usranej śmierci i to brutalne morderstwo pokazuje, że nie są to puste słowa. Na sędziach i innych ludziach odpowiedzialnych za losy dzieci podobno wywiera się presję, by nie odbierać praw rodzicielskich i odsyłać dzieci do swoich rodzin biologicznych. Wiecie co? Czuję się tym osobiście dotknięta, ponieważ…
-
Tato, czy pamiętasz.
Moje dziewczynki pomalutku wychodzą z etapu, w którym ojciec miałby pozostać jedynym mężczyzną w ich życiu. Czasem śmieję się, że tatuś jest mój i niech znajdą sobie swojego “księcia na koniu” 🙂 Ja osobiście mogę powiedzieć, że miałam wielkie szczęście dorastać przy boku mojego taty. Prawdą jest, że największy dar jaki mężczyzna może dać swojemu dziecku, to kochać ich matkę. I tak było. Bo choć byłam świadkiem wielu szczęśliwych chwil, to bywały również smutniejsze, pojawiały się problemy, trudności. Pomimo to udawało się z nich wyjść, rodzice trzymali się razem. Pewnie dlatego zawsze twierdziłam, że chciałabym mieć męża takiego jak mój tata. Może nie do końca trafił mi się egzemplarz z…