Kiedyś na zajęciach z pewną panią, dość doświadczoną wiekowo, zajmowałyśmy się właśnie zagadnieniem zazdrości wśród ludzi, szczególnie wśród rodziny i znajomych. Choć mogłoby się to wydawać dziwne, nie zazdroszczą nam tylko obcy, ale właśnie najbliżsi. Jak to możliwe, że ludzie, którzy się kochają, czy choćby tylko lubią, nie mogą znieść tego, że nie mają czegoś, co ma druga osoba? Z moją uczennicą doszłyśmy do konkluzji, że przecież zamiast zazdrościć np. bogactwa, powinniśmy się cieszyć, że nasi przyjaciele mają więcej. Jeżeli im lepiej się powodzi, to i nam będzie z tego tytułu dobrze. Mieszkamy w mieszkaniu a panują upały? Zaproszą nas być może na weekend do swojego domu. Tylko czy jesteśmy w stanie cieszyć się z tego, czy raczej na każdym kroku będziemy doszukiwać się drugiego dna?
Zazdrość i zawiść.
W życiu codziennym, obu słów używamy zamiennie, a tak naprawdę zawiść jest niższym i wcześniejszym stopniem zazdrości. Pojawia się w relacjach dwuosobowych, w których człowiek jest nieszczęśliwy z tego powodu, że ktoś ma coś, co on też by chciał mieć. Zawiść łączy poczucie nieszczęścia i niesprawiedliwości z niechęcią do danej osoby, nie dlatego, że jest zła, ale dlatego, że jest dobra, bo coś ma. W stanie nasilonym, czyli patologicznym, możemy nawet chcieć, by wspomnianej osobie stała się krzywda.
W zazdrości po pierwsze, odczuwamy coś w rodzaju lęku, podejrzliwości lub strachu, że albo już straciliśmy, albo dopiero stracimy kogoś bliskiego (to zawsze dotyczy osoby) lub jego uczucie na rzecz kogoś innego. Po drugie, towarzyszy temu poczucie bycia gorszym. Trzeci komponent to nienawiść do rywala. W zazdrości występuje bowiem relacja trójosobowa.
Czy zazdrość i zawiść zawsze są złe?
Każdy człowiek rodzi się z predyspozycją do ich odczuwania. Nie są szkodliwe, dopóki nie przekroczymy pewnych granic i nie zaczniemy szkodzić samym sobie lub innym. Przeanalizujmy taki przykład: widząc kogoś, kto jedzie przez miasto wypasionym samochodem, jedni pomyślą: “ale świetne auto”, inni: “pewnie je ukradł”, a jeszcze inni: “kurde, też sobie kiedyś takie kupię”. Są też tacy, u których może pojawić się chęć zniszczenia auta. I ten stopień zawiści jest najbardziej destrukcyjny.
Wierzyć lub nie, Melanie Klein, XX-wieczna psychoanalityczka, twierdziła , że oba uczucia – zazdrości i zawiści- są warunkiem rozwoju, jeśli nawet nie przeżycia jednostki. Już jako dziecko odczuwamy zawiść, bo sami z siebie nie mamy mnóstwa rzeczy. Matka, inne dzieci, mają wszelkie dobra, a dziecko nie ma nic. Dlatego od najmłodszych lat odczuwamy zawiść, by przeżyć. Dziecko ma małą zdolność do tolerowania frustracji z powodu tego, że czegoś nie ma, co możemy zaobserwować już na wczesnym etapie rozwoju. Maluch nie przyjmuje do siebie NIE. Jeśli czegoś chce – musi to mieć.
Jeżeli jednak wrodzona skłonność plus podbicie kultury i jeszcze inne specyficzne warunki, w których dziecko się wychowywało skumulują się, to w dorosłym życiu u takiej osoby może wytworzyć się gigantyczna zawiść. Choć ma wiele, ciągle nienawidzi tych, którzy mają jeszcze więcej.
Jak odczuwamy zazdrość?
Przede wszystkim wyjdźmy od tego, że badacze ewolucji są zgodni: osobniki nieodczuwające zazdrości nie są naszymi przodkami. I co wy na to? Dobór naturalny preferował zazdrośników, bo byli skuteczniejsi w podtrzymywaniu gatunku. Przy czym mężczyźni i kobiety mieli w tym trochę odmienne interesy. Samiec, żeby przekazać swoje geny, musi mieć przekonanie, że samica jest mu wierna. Dlatego mężczyźni są zazdrośni o seks. Kobiety nie mają raczej wątpliwości, czy dziecko jest ich, dlatego one są bardziej zazdrosne o więź i bezpieczeństwo emocjonalne. Jeśli ojciec dziecka nawiąże relację z inną kobietą, to matka i dziecko stracą żywiciela i opiekuna.
Geny i doświadczenia życiowe.
Przekazywanie własnych genów sprawiło, że w człowieku rozwijały się różne zachowania. W przypadku mężczyzn był to pęd do zapładniania, kobiety są z kolei nastawione na znalezienie dobrego dawcy genów i dobrego opiekuna dla potomstwa. Jak głosi teoria, zgodnie z własnym interesem, mężczyźni wykształcili w sobie umiejętność oszukiwania, a kobiety, także we własnym interesie, umiejętność wychwytywania oszustwa.
Jeśli rodzice dają dziecku wszystko czego tylko zapragnie (niezależnie, czy ma rodzeństwo, czy nie) , to może mu być potem trudno poradzić sobie z zazdrością. Moment, kiedy dziecko idzie do przedszkola czy szkoły, to czas, kiedy uczy się radzić sobie z rywalizacją między rówieśnikami w niedestrukcyjny sposób.
Czy można w ogóle nie odczuwać zazdrości?
Podobno były takie eksperymenty, ale wszystkie zakończyły się niepowodzeniem. Według psycholog Danuty Golec, członkini Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychoanalitycznej, cierpienie, złość, smutek i zazdrość są częścią życia, a zrozumienie ich mechanizmów może nauczyć nas radzić sobie z nimi, choć nie przestaniemy ich odczuwać. Bardziej szkodliwe jest udawanie, że to uczucie jest nam obce.
Miłość i zazdrość.
Według psychologów, pokusy pojawiają się i będą pojawiać, co nie znaczy, że mamy za nimi podążać. Jeżeli ktoś uważa, że jego to nie dotyczy, to oprócz zaprzeczenia stosuje również inny mechanizm – projekcji na drugą osobę. Będzie wtedy postrzegał każdy, nawet czysto grzecznościowy przejaw flirtu partnera, jako zdradę, co jest podstawą do rozwoju patologicznej zazdrości.
Inna baza do rozwoju patologicznej zazdrości to niezdolność do przeżywania prawdziwej miłości. Żeby ze stanu zakochania rozwinęła się prawdziwa miłość, człowiek musi mieć w sobie dojrzałość, widzieć drugiego człowieka jako odrębną osobę i pozwolić mu na autonomię i niezależność. Zazdrość patologiczna zatem, to powtarzająca się sekwencja uczuć, z których dominujące są wstyd i poczucie winy, połączone z nieprzyznawaniem sobie prawa do ich odczuwania. Wszystko to, skumulowane, często prowadzi to do tragedii.
Gdy się dzieli to się mnoży.
Według psychologów, to właśnie my rodzice powinniśmy uczyć nasze dzieci od najmłodszych lat, równowagi pomiędzy wyłącznością a dzieleniem się. I choć w miłości może być o to najtrudniej, to jak twierdzą specjaliści, miłość jest jak świeca, nie gaśnie, jeśli odpalisz od niej drugą. Mamy tu na myśli nie tylko miłość do partnera, ale i do dzieci, przyjaciół czy innych członków rodziny, z zaznaczeniem, że są zachowania zarezerwowane dla każdej z tych relacji. Z drugiej strony, jeśli ktoś nie jest zdolny do rywalizacji, choćby o partnera czy inne dobra w życiu, to też nie jest to dobre.
Słowo ode mnie, czyli w piżamie wszyscy są równi (?)
Przyznam wam najzupełniej szczerze, że nigdy nie zazdrościłam ludziom dóbr materialnych. Przyjmowałam to, co mam za wystarczające na dany moment, choć z drugiej strony myślałam sobie, że przecież i ja mogę mieć w życiu lepiej. Nigdy jednak nie zabiegałam o to, a raczej traktowałam w sferze ambicji, motywacji do pracy nad swoim życiem, nad sobą. Jedyną rzeczą o jaką czułam się zazdrosna, to było właśnie dziecko. Nie patologiczna zazdrość, w której życzyłabym komuś źle, ale taka zwykła ludzka bezsilność, w której coś jest poza moim zasięgiem, a innym przyszło łatwo.
Często mam wrażenie (nie wiem, czy słusznie), że ludzie najlepiej czują się wśród tych, którym jest albo gorzej w życiu, albo chociaż są na tym samym poziomie. Gdy status się zmienia, nagle mają z tym problem. Czemu tak trudno przychodzi niektórym zaakceptowanie tego, że każdy żyje swoim życiem i to, że ktoś ma lepszą pracę, nie znaczy, że moja jest zła. To, że ja mam dom, a ktoś mieszkanie, nie oznacza, że jestem lepsza. Jeżeli idę do kogoś, kto właśnie wyremontował kuchnię, to może ona mi się podobać lub nie, ale z grzeczności zawsze mówię coś miłego, nie ma takiej sytuacji, w której naprawdę nic nie przemówiłoby do mojego gustu. Ale jak odebrać gości, którzy przychodzą obejrzeć twój nowy dom i nie mówią nic? Przecież nikt nie oczekuje nie wiadomo jakich pochwał stylu, ale czyż nie byłoby miło, gdyby bliska osoba doceniła pracę włożoną w wykonanie? Kolejny przykład. Kiedy nie mieliśmy dzieci, ci, którzy je mieli współczuli nam, zapewne ciesząc się, że oni takiego problemu nie mają. No ok, ale gdy już dzieci mamy, to (nie uwierzycie), zazdroszczą tego, że mamy dziewczynki, bo oni mają chłopców i córki prawdopodobnie się nie doczekają. Tak jakby zapomnieli w jaki sposób te dzieci do nas trafiły. A inni? Moja znajoma posunęła się do kłamstwa, że kupiła dom na kredyt, by oszczędzić sobie oznak zazdrości ze strony jej znajomych, nie potrafiących zaakceptować tego, że są tacy ludzie, których stać na zakup za gotówkę. Przykładów można mnożyć. Najgorsze jest to, że swoim zachowaniem, osoby zazdrosne sprawiają, że ci, którzy coś mają, czują się z tym źle. A przecież na wszystko co mam, uczciwie zapracowałam przez całe swoje życie. Mam wrażenie, że naszą narodową cechą jest też narzekanie na to jak mamy źle i jak to ktoś tam ma dobrze (tak jakby to zostało mu dane za sprawą magicznej różdżki), zamiast zakasać rękawy i poprawić trochę swój byt, skoro na tym komuś zależy. Dodatkowo, nie cieszy się z tego co się ma, tylko taka osoba jest wiecznie niezadowolona. Dochodzę więc do wniosku, że jak zwykle za dużo wymagam od ludzi…
Źródło informacji: www.zwierciadło.pl/psychologia
11 komentarzy
Wiewiórkowo - Lidia
🙂 Kwintesencją jest ostatnie zdanie, pod którym podpisuję się wszystkimi kończynami, bo ja też za dużo wymagam od ludzi. O ile byłoby prościej, gdyby każdy był serdeczny dla innych i wdzięczny za to, co ma. Nie byłoby miejsca na zazdrość. A przykład, który podałaś o posiadaniu córek, a nie chłopców, to już jest zazdrość pomnożona przez głupotę do kwadratu;) Ja tez mam wokół siebie sporo takich "kwadratów" 😉
izzy
Eh daj spokój, ale czy naprawdę tak trudno po prostu cieszyć się, że komuś coś tam się udało? Przecież wiadomo, że raz jest lepiej, raz gorzej. No chyba od bliskich mi osób mogę tego wymagać 🙂 Tych od chłopców nie będę komentować, szkoda słów. Tym bardziej, że wiedzą o adopcji. I same takie "kwiatki" dookoła 😉
olitoria
Myślę, że to też zależy od obiektu zazdrości. Jeśli moja koleżanka ma dużo kasy, ale wiem, że jest dobrym człowiekiem to jej kibicuję. Niestety znam wielu buraków, którzy dorobili się na przekrętach, są zepsuci, chamscy i chciwi. I owszem, szlag mnie trafia. Zazdroszczę tego co mają, a nie tego jacy są. Tak, uważam, że to niesprawiedliwe, że im się układa, bo nie potrafią docenić tego co mają, że o żadnej pomocy charytatywnej nie wspomnę.
Czy bywałam zazdrosna o chłopka, przyjaciółkę? Pewnie tak, ale to chyba nieodłączny element młodości. Z wiekiem powinno się nabrać dystansu i wiedzieć, że jeśli ktoś daje nam powód do zazdrości to zwyczajnie nie jest tej zazdrości wart. Nie zamierzam udawać kogoś innego, żeby np. zatrzymać faceta. Jeśli nie akceptuje mnie takiej, jaka jestem to paszoł won 😀 Jednak czasami nawet dorosłemu człowiekowi takie myślenie przychodzi z trudem, jesli właśnie, tak jak piszesz, ma niskie poczucie własnej wartości, ukształtowane w dzieciństwie. Wówczas towarzyszy strach, że nikt nas nie pokocha, strach przed samotnością.
A tak w ogóle, to chyba ktoś, kto nie odczuwa zazdrości jest chory, nienormalny albo pozbawiony uczuć. Albo wszystko na raz. 😀
izzy
Może zacznę od końca. No co by nie było to psychologowie też tak sądzą, bo skoro robili doświadczenia to o czymś to świadczy 😉
Zgadzam się z tym, że szczególnie doświadczamy zazdrości w młodości, a to o chłopaka/dziewczynę, lepsze stopnie w szkole, urodę itd. Potem jednak człowiek dojrzewa (a przynajmniej powinien:P) i powinien umieć zapanować nad tym uczuciem.
Ja też znam takich co dorobili się majątku niezbyt uczciwie, ale od takich ludzi staram się trzymać z daleka, bo jedyne co mają to dobra materialne, zwykle nic sobą nie prezentują. Nie zazdroszczę tego co mają, niech sobie mają i żyją w zatopieni w swoim buractwie. Może mam takie podejście dlatego, że ja jestem w stanie cieszyć się z czegoś co mam tylko wtedy jeśli na to ja, my sobie zapracujemy. Taki swoistego rodzaju masochizm 😀 Ja muszę czuć, że sama na to zapracowałam. Ewentualnie mój mąż – nie mam z tym problemu 😀
Podziwiam ludzi mądrych, mających smykałkę do czegoś, zaradnych, trochę kombinatorów i ryzykantów (ale w pozytywnym sensie), którzy mają pieniądze, ale właśnie dzięki swojej pracy, postawie. Od takich ludzi lubimy się uczyć.
Nigdy nie oceniałam ludzi w kategoriach tego ile i co mają, dlatego jeśli jest to jedyna rzecz jaką ktoś mi może zaoferować w przyjaźni to niech spada powiem brzydko. 😉
Droga Nie Na Skróty
Ja kilka lat temu wysłałam (podkreślam) BLISKIEJ osobie zdjęcia wnętrza naszego świeżo wykończonego domku, odpowiedź mnie bardzo zaskoczyła, ponieważ jedynie dolna łazienka była pomieszczeniem godnie zaprojektowanym i prezentującym się, każde pozostałe pomieszczenie miało coś nie tak jak trzeba, a to źle dobrane lustro w górnej łazience, a to za mała kuchnia i brak zmywarki, a to nawet problem z tym, że odkurzacz leży pod schodami… Masakra. Człowiek nie oczekuje pochwał wniebogłosy, ale wiadomo że nawet kultura nakazuje nam w takich sytuacjach powiedzieć coś miłego, przecież wiadomo, że każdy i tak robi tak jak jemu się podoba. Przykre to jest, bo często właśnie bliscy zazdroszczą nam różnych rzeczy i nie potrafią tego ukryć… Obce nam osoby pewnie też zazdroszczą, ale odczuwamy to o wiele mniej, ponieważ po 1. mamy z nimi mniej kontaktu lub nawet wcale, a po 2. słowa bliskich osób bolą o wiele bardziej lub zostają w głowie na dłużej. Ja nie zazdroszczę nikomu i niczego, bo tak jak mówisz rzeczy materialne można sobie zorganizować, kupić lub spiąć się, zarobić więcej i kupić. Też zazdrościłam tylko posiadania dziecka, ale na szczęście już niedługo sama będę miała córeczkę, więc mogę spokojnie powiedzieć, że świat przestanie dla mnie istnieć pod względem tego co kto posiada i jak wygląda 🙂
izzy
O! No dokładnie o to mi chodzi! Kurczę, przecież nawet dobre wychowanie wymaga od nas powiedzenia czegoś miłego tak jak piszesz. Świetnie to ujęłaś, słowa bliskich bardzo ranią, bo chcielibyśmy, żeby ktoś docenił, cieszył się razem z Tobą. A tu lipa. Niedawno zmieniliśmy trochę wystrój w salonie, niby nic, ale nowa tapeta, obraz drobne rzeczy. No i przychodzi bliska koleżanka i NIC, udaje, że nie widzi. Ja bym chociaż powiedziała "o widzę, że zmieniło się u was" Nawet nie musi się jej przecież podobać. A już najbardziej uwielbiam jak masz coś nowego, a ponieważ ktoś nie ma tego, to opowiada o znajomych, babci, cioci, mamie itd, że tak mają, żebyś przypadkiem nie pomyślała, że jesteś wyjątkowa 😉
Co do dziecka to może na początku będzie Ci wszystko jedno, ale zobaczysz, potem już nie. To jest wkurzające jak młode mamy porównują, zazdroszczą, bo Twoja to ,moja tamto, tak jakby to jakiś wyścig był. Każde dziecko jest inne, rozwija się inaczej. Niby nie przeszkadza, ale jednak jak sama widzisz przez to też można stracić znajomych (bo masz dziewczynki, a oni nie) Masakra.
Droga Nie Na Skróty
Pewnie masz rację, w sumie sama się nad tym ostatnio zastanawiałam, moja bardzo bliska mk osoba jest również w ciąży, jej dziecko będzie tylko 3 miesiące młodsze od mojego i mam właśnie takie obawy o to porównywanie, bo przecież to jest takie podejście, że wszystko co moje musi być najlepsze… Więc pewnie i z potomkiem będzie tak samo. Czasami teraz się wkurzam jak usłyszę coś niestosownego albo wg mnie głupiego, a jak będzie chodziło o dzieci to już w ogóle pewnie szlag mnie będzie trafiał. Mam nadzieję, że ja nigdy nie będę z takich, którzy wiecznie porównują siebie i swoje dzieci do innych i za wszelką cenę próbują udowodnić wszystkim, że są lepsi. Pewnie będzie mnie to bardzo wkurzało, ale nie chcę dać się wciągnąć w takie głupie gierki…
Lady Makbet
"Najgorsze jest to, że swoim zachowaniem osoby zazdrosne sprawiają, że ci, którzy coś mają, czują się z tym źle." – jak zwykle w punkt! Ty wiesz, że ja się często wstydzę przyznać, że jako nauczycielka mam w wakacje ponad miesiąc wolnego? Czuję się winna, tak jakby to ode mnie zależało…
A co do zazdrości o dziecko… hmm… pamiętam jedną taką szczególną sytuację, kiedy płakałam z bezsilności, że osoba z mojego otoczenia zaszła w nieplanowaną ciążę, a ja mimo starań wciąż nie mogę. Wydawało mi się to cholernie niesprawiedliwe. Nie znaczy to jednak, że życzyłam jej źle.
Zgadzam się, że zazdrość jest uczuciem potrzebnym, bo motywuje do szeroko pojętego rozwoju. Ważne, żeby umieć ją kontrolować.
izzy
No właśnie. Nie dość, że ktoś zazdrości Tobie, to jeszcze Ty się czujesz winna i się tłumaczysz.To jak ja mam reagować na tekst "Ojej jaki duży dom, teraz to już pewnie do nas nie przyjdziesz, bo my mamy tylko mieszkanie" No to tłumaczę, że nie taki duży, bo tu garaż, bo kotłownia to już ileś metrów itd. bo mi wstyd i głupio. A w sumie dlaczego? Czy ja komuś ukradła te pieniądze i wybudowałam dom za to? Szkoda gadać…
A z tym dzieckiem to tak jak ja. Nie życzyłam nikomu źle, nawet się cieszyłam dla nich, ale to tak strasznie bolało, że myślałam dokładnie tak samo, że jakie to niesprawiedliwe…
tygrysimy
Dużo wymagasz od ludzi, bo sporo wymagasz od siebie. Proste.
Uczucie zazdrości i mi nie jest obce, choć raczej nigdy nie dotyczyło rzeczy materialnych. Podobnie, jak u Ciebie była to zazdrość o dziecko, szczególnie w sytuacji, kiedy pojawiło się łatwo tam, gdzie niekoniecznie było wyczekiwane. I jak mam być szczera to chyba najczęściej pojawiało się w relacjach nie związanych z mężem, a mama-siostra-ja. Jeśli nie dołącza do niego pycha (tj. mi się coś bardziej należy) nie jest źle.
Tak z innej strony… Ja mam w sobie wewnętrzne przekonanie, że ta zawiść celowana w nas, niestety wraca do nas i odbija się na naszym życiu. A wystarczy, żeby każdy zajął się sowimi sprawami, swoim życiem, swoimi bliskimi.
izzy
Wiesz, chyba masz rację. Dokładnie tak jest. I wydaje mi się, ze skoro ja się cieszę, że Ty masz to czy tamto, to miło byłoby gdybyś Ty się też cieszyła.
"Ja mam w sobie wewnętrzne przekonanie, że ta zawiść celowana w nas, niestety wraca do nas i odbija się na naszym życiu. A wystarczy, żeby każdy zajął się sowimi sprawami, swoim życiem, swoimi bliskimi." Nic dodać nic ująć.