O tym dlaczego wiosną jest tak ciężko bez dziecka
Kiedy przez wiele lat bezskutecznie staraliśmy się o dziecko, były takie okresy, w których czekało się trudniej niż przez resztę roku. Jednym z nich była wiosna. Zimą każdy gdzieś zaszywa się w swoim domu, niczym niedźwiedź zapada w jakiś taki sen czekając jak świat obudzi się znów do życia. Wiosną chciałoby się tyle zrobić, wstępują w nas nowe siły, ale dziecka nadal brak. Nie ważne, czy akurat leczyliśmy się, czy czekaliśmy już na adopcję, serce bolało nas bardziej, kiedy zrobiło się ciepło i na ulicę zaczęły wychodzić rodziny z dziećmi. Roześmiane buźki na placu zabaw, rozgadane mamusie omawiające życie swoich pociech w zasadzie wszędzie, gdzie tylko się wybierzemy. Lubiłam chodzić do parku, czasem tylko spacerowałam, czasem przyglądałam się dzieciakom i myślałam jak to fajnie byłoby móc wejść do tego świata, być jego częścią.
Przez te wszystkie lata kiedy żyłam bez dziecka, miałam wrażenie, że oglądam film, że jestem gdzieś z boku. Mogę się tylko przyglądać jak żyją inni, jak wychowują swoje dzieci, jak to cudownie jest gdy dzieciaki się przytulają, śmieją. Ale zawsze ten film się kończył. Wracałam do domu, w którym dziecka nie było. Tak jak wraca się z kina po ciekawym filmie. Nie ważne jak dobrze się bawisz, nie ważne jak wspaniałą historię on przedstawi. Zawsze się kończy, a ja wracam do swojego świata.
Czasami bywało, że na chwilkę stawałam się częścią tego filmu, tak jakby na moment wskoczyć do jakiegoś kadru. Gdy przychodziła koleżanka z dzieckiem, na moment stawałam się częścią tego świata. Ciocią, której można uczesać długie włosy,która przygotuje dobrą kanapkę, pobawi się klockami. Przez chwilę nawet można było poczuć to dziecko. Małe rączki obejmujące mnie za szyję, całusek w policzek. Tyle radości i tyle żalu zarazem. Chyba to było powodem tego, że nie miałam ochoty spotykać się z ludźmi, którzy mieli dzieci, zwłaszcza małe dzieci. Gdy słuchałam jakie mają “problemy”, myślałam tylko ” Mój Boże, ile ja bym dała, żeby takie problemy mieć”
Większość ludzi, którzy mają dzieci, nie potrafi rozmawiać o niepłodności. Może tylko głęboka przyjaźń jest w stanie udźwignąć ten problem. Przez cały czas naszych starań o dziecko miałam wrażenie, że to ludzi przerasta, nawet bardziej niż nas. Wolą o tym nie rozmawiać, nie pytać, nie spotykać się, no bo niby co mieliby nam powiedzieć? Że będzie dobrze? Że w końcu na nas też przyjdzie czas? Niektórzy faktycznie tak mówili, ale ja dobrze wiedziałam, że tak nie jest, że mówią to tylko dlatego, że tak naprawdę nie wiedzą co powiedzieć. Mam wrażenie, że mimo, że problem niepłodności dotyka tak wiele par, za mało się o tym mówi, ludzie nie mają wsparcia, ciężko im poradzić sobie z tym wewnątrz swojej rodziny.
Dwa razy w życiu poczułam, że wreszcie należę do tego świata, który do tej pory oglądałam na “ekranie” Pierwszy, kiedy zaszłam w ciążę, a drugi kiedy adoptowaliśmy dziecko. Pierwszy raz jak można się domyślać nie trwał długo, ale poczułam jak to jest. Drugi raz trwa do tej pory. Wreszcie nie boli mnie serce, gdy wiosną robi się ciepło i wychodzimy na spacer. Nie płyną mi łzy tylko dlatego, że akurat przechodzę obok placu zabaw, czy przedszkola i widzę radosne, bawiące się dzieci. Nie oglądam już tej telenoweli. Mam swoją, w której nawet dostałam główną rolę. Bierzemy więc rowerki i ruszamy – w planie kolejny odcinek naszego życia.
4 komentarze
Lady Makbet
Kiedy czytam Twoje wpisy, mam często wrażenie, że oto jakaś nieznana mi osobiście kobieta wniknęła w moją duszę i opisuje to, co w niej zastała. Doskonale znam ten stan, o którym tu wspominasz… Też mam wrażenie, że zaczynam "należeć do świata".
izzy
Ja mam dokładnie te same odczucia. Gdy rano przeczytałam, że macie córeczkę to poruszyło się moje serce. Nie oszukuję, ale naprawdę tak było. Tak się cieszę, że ktoś mnie rozumie :):) Napiszę jeszcze jedną rzecz, ale na priv 🙂
Nasze Bąbelkowo
Pięknie napisane – i takie prawdziwe, czułam dokładnie to samo 🙂 Adopcyjna mama pozdrawia adopcyjną mamę 🙂
izzy
Bardzo dziękuję i również serdecznie pozdrawiam! 🙂 Już wpisuję Bąbelkowo na obowiązkową listę lektur 🙂 Cieszę się, że wreszcie mogę poznać inne mamy adopcyjne. Niby nasze rodziny są zwykłe a jednak inne, dla mnie niezwykłe 🙂