Migawki z października
Nawet nie wiem kiedy minął nam ten październik. Pogodowo naprawdę nas rozpieścił – po szkole dziewczynki mogły spędzić jeszcze trochę czasu w ogródku, pojeździć na rowerze, iść na spacer. My pomalutku kończymy roboty ziemne, reszta będzie musiała poczekać do wiosny. Na zimę jesteśmy więc prawie gotowi. Trawnik otrzymał jesienną wertykulację i nawóz, kwiaty pomału przechodzą w stan spoczynku ale jesienne barwy nadal cieszą. Powiewające na wietrze trawy ozdobne i zimozielone krzewy wraz z ozdobnymi kolorowymi kuleczkami należą do moich ulubionych z tego okresu.
To tyle z ogródka. A co tam u nas. W szkole panuje jakaś paskudna bakteria, dzieciaki padają jak muchy z biegunką i wymiotami na czele. U nas na szczęście skończyło się tylko bólem brzuszka i 1-2 dniową nieobecnością, a najgorzej na tym wyszłam jak zwykle ja. Znów mam chore zatoki. No nic.
W szkole dziewczynki miały pierwsze trzy sprawdziany w życiu – z angielskiego, polskiego i matematyki. “A co to jest sprawdzian”? – zapytała Misia, gdy przeczytałam informację na Librusie. Śmiesznie, że coś, co dla każdego starszego ucznia jest czymś oczywistym, dla nich jest nowością. Na szczęście pani dobrze ich nastawiła, wytłumaczyła, że jest to informacja dla niej co dziecko umie, nad czym powinno popracować i mają się nie stresować niczym. Dziewczynki poradziły sobie super co bardzo nas cieszy. Do sprawdzianu z angielskiego musiałyśmy się trochę poduczyć. Pani wymaga czytania niektórych słówek a my do tej pory nie uczyłyśmy się w tradycyjny sposób. Dlatego też, dziewczynki musiały odkryć i połączyć znak graficzny z tym, co znają tylko z mówienia. Na szczęście nie protestowały. To co każą robić w szkole jest dla nich póki co święte 😉
Jeśli chodzi o Misię to wszystko ok, nie ma kryzysu emocjonalnego, który oczywiście może w każdej chwili wystąpić. Na kolejnym zebraniu, które odbyło się tym razem online, pani powiedziała, że Misia świetnie sobie ze wszystkim radzi, nie odstaje od grupy, poprawiła się z tempem jedzenia obiadu. Uff. Ma czasem jak to powiedziała pani infantylne zachowania typu przychodzi do biurka na przerwie, gada coś tam do niej, opowiada o wszystkim i o niczym jak gdyby nadal była w przedszkolu. Pani stwierdziła, że w żaden sposób jej to nie przeszkadza i cóż, Misia ma tylko 6 lat. Na szczęście w żaden sposób nie wpływa to na dojrzałość szkolną, pani mówi, że jest zdyscyplinowana, więc nie ma problemu z ustawieniem jej tak jak ona chce. Ogólnie na zebraniu mówiła, że nigdy nie miała tak grzecznej klasy. To ciekawe, bo codziennie słyszę, że ten niegrzeczny, tamten to coś tam zrobił a jeszcze inny wylał wodę do kaptura kolegi, który go o to poprosił. Najwyraźniej są to drobnostki z którymi pani sobie radzi, a które mimo wszystko klasyfikują klasę jak grzeczna 🙂 Cieszy nas to, tym bardziej, że tak jak pisałam towarzystwo przedszkolno – zerówkowe pozostawiało wiele do życzenia.
W miesiącu październiku odbyło się również pasowanie na pierwszaka. Na uroczystości mogli być obecni rodzice, z czego byliśmy zadowoleni. Wszystkie klasy pierwsze wystąpiły na sali gimnastycznej a my siedzieliśmy na widowni. Dziewczynki otrzymały pamiątkowe książki, prezenty i oficjalną legitymację szkolną. Następnego dnia cała klasa pojechała autokarem na wycieczkę integracyjną do gospodarstwa wiejskiego, gdzie uczyli się piec chleb, przyjrzeli się bliżej pracy kowala itd. Nie zabrakło zabawy przy ognisku i na placu zabaw.
Dzieci poznały się już bliżej, więc rozkwitły też pierwsze klasowe miłości 🙂 W Milce zakochał się Kuba, zresztą podobno ze wzajemnością, co córka z wypiekami na twarzy szepnęła mi w tajemnicy do ucha. Kuba rysuje jej serduszka z jej imieniem i podrzuca liściki w czasie przerwy. W Misi zakochał się niejaki Patryk. Powiedziała, że jest miły, ale “nie ożeni się z nim” Z chęcią jednak przyjmie pierścionek. Padłam. Musiałam wytłumaczyć jej, że może przyjąć pierścionek jeśli chce wyjść za niego, w przeciwnym razie nie powinna go brać 😉 Na razie pierścionka nie ma, ale za to do domu przyniosła narysowany przez Patryka obrazek, w którym wyciąga z domu Misię jakąś koparką!! Nie wiem co to ma znaczyć, że jak nie będzie chciała zostać jego żoną po dobroci to weźmie ją siłą? 😉 Muszę z tym Patrykiem poważnie porozmawiać…
Ogólnie pani ma taki system, że co tydzień dzieci losują z kim siedzą. Wszystko po to, by otworzyły się na różne osoby a nie tylko przylgnęły do tej, którą znają np. z przedszkola czy osiedla. Trudno mi ocenić, czy to dobra metoda czy nie, ale ufam, że pani wie co robi i gdyby w jakikolwiek sposób wpływało to negatywnie na któregoś ucznia, jestem pewna, że pozwoliłaby mu siedzieć z tym z kim chce. Póki co moje dziewczynki nie krzywdują sobie, choć Misia jako pierwszego wylosowała kolegę, który podobno jest najbardziej niesforny. Na dodatek chciał ją wkręcić w odrabianie za niego zadań, ale na szczęście Misiaczek choć z pozoru milutki spojrzał na nią groźnym wzrokiem i powiedział, że sam niech robi swoje zadania, bo musi ćwiczyć rękę. Chcąc nie chcąc musiał więc polegać tylko na sobie.
Pozostanę jeszcze w tematach szkolnych, choć nie do końca. Jakiś czas temu dostaliśmy informację, że całkiem niedaleko nas odbędzie się turniej lekkoatletyczny i mogą w nim wziąć udział dzieci w każdym wieku oraz dorośli. Każdy uczestnik dostawał koszulkę i medal. Moje dziewczyny oczywiście bardzo chciały pojechać, więc je zapisaliśmy. Okazało się, że są jedyne z młodszych klas, z naszej szkoły startowały tylko dzieci 4-8. Na szczęście uczestnicy byli podzieleni mniej więcej wiekowo, by wyrównać szanse. Milka i Misia startowały dwa razy w wyścigach na 60m i za każdym razem wygrywały! Bardzo się cieszyły i choć wiadomo, nie są to wyścigi rangi ogólnopolskiej, ale jednak przyniosły nam wszystkim powód do dumy. To był pierwszy raz kiedy miały okazję zmierzyć się z kimś innym niż my i biegać inaczej niż tylko dookoła domu 😉
Tak w ogóle to bardzo się cieszę, że nie trzeba dziewczynek za bardzo zachęcać do sportu. Lubią ruch, rywalizację, cieszą się ze wszystkiego.
Nadal jeździmy na karate, mniej więcej około ferii mają być egzaminy na pomarańczowy pas 🙂 Bójcie się chłopaki!
Na tym chyba kończy się pomału moja relacja z października. Dni są coraz krótsze, pomału myślimy o tym co trzeba zrobić zimą. Oby tylko nie zamknęli szkoły. Pomijam już fakt, że ciężko byłoby pracować zdalnie i dziewczyny wysłać do szkoły online ze względu na takie sobie połączenie internetowe, ale widzę jak ogromną rolę odgrywa kontakt z panią, z rówieśnikami, wspólna praca i przebywanie razem. Nic tego nie zastąpi. Póki co raz zdarzyło się, że klasa była na kwarantannie. Wczoraj dowiedziałam się, że sporo nauczycielek z przedszkola (które jest w tym samym budynku) jest niezaszczepionych. Szczerze mówiąc kompletnie tego nie rozumiem. Najpierw gdy pojawił się wirus wszyscy jęczeli kiedy będzie szczepionka a kiedy już jest nie idą na szczepienie BO TAK. Naprawdę staram się nie oceniać, ale trochę wyobraźni i odpowiedzialności, zwłaszcza jeśli pracuje się w szkole i ma do czynienia z taką ilością osób. I komu robią na złość to ja nie wiem. Gdyby ludzie X lat temu nie przyjęli szczepionki być może przez ileś lat nie pozbyliby się innych pandemii. Dziś “padła” kolejna rodzina w okolicy, która bardzo ciężko przechodzi Covid a nie zaszczepili się, bo … w sumie nie wiem dlaczego nie. Przez nich zamknięto 2 kolejne klasy ( dwoje dzieci w różnym wieku) A potem wszyscy żałują, że się jednak nie zaszczepili.
Życzę wam moi drodze przepięknego listopada, niech jak najdłużej będzie słoneczny i kolorowy, łapcie ostatnie ciepłe promienie słońca i ładujcie akumulatory na całą długą zimę.
4 komentarze
Aglaia
Już sprawdziany? Wow – ambitnie. Moje dziecko w pierwszej klasie nie wiedziało co to sprawdzian. Może z angielskiego były ze dwa i w edukacji początkowej jakieś dyktanda jak zaczęli poznawać reguły ortograficzne.
Teraz rzeczywiście mamy sprawdzian z angielskiego po każdym skończonym rozdziale czyli mniej więcej raz na miesiąc. Doszło nam pisanie w tym języku więc jest “wesoło”. Robiłam z młodym powtórkę do ostatniego sprawdzianu – m.in. w temacie uczucia – rysuję mu różne buźki i proszę żeby podpisał. Trafia się uśmiechnięta – młody mówi “Happy” – super – teraz napisz – “A przez jakie “h”?
Październik rzeczywiście rozpieszczał nas pogodowo. Mam nadzieję, że listopad też będzie w miarę łaskawy.
Miłego weekendu.
A.
izzy
Tak, mają już sprawdziany, ale jakoś póki co przechodzą “niezauważone” Pani mówiła, że się stara, by wszystkie dzieci wypadły dobrze, w sensie, żeby nie miały poczucia, że są gorsze. A ona będzie wiedziała, czy dziecko robiło zadania samo, czy wymagało asysty.
Aglaia, ja to co piszesz o “h” w angielskim non stop przeżywam hahaha. I potem pytanie: jak to nie ma “ch” w angielskim. A “chair” to niby co to jest? 😉
Zresztą o “cz” też mnie pytają 😀
Popatrz jak czas szybko leci, nie zdążyłam odpisać w listopadzie, już mamy grudzień. Na razie pogoda jest jaka jest, nie przeszkadza mi to. Natomiast do znudzenia będę powtarzać, że dla mnie po Nowym Roku mogłaby już przyjść wiosna 😉
Pozdrawiam serdecznie, dobrego weekendu!
olitoria
Uśmiałam się wyobrażając sobie Misię podchodzącą do biurka i nawijającą z panią 😂
Ale naprawdę padłam z decyzji o pierścionku, a rysunek Patryka mnie dobił.. 😂 Ty zwróć uwagę, że on jej wcale nie wyciąga z domu, tylko z jakiegoś wozu do przeprowadzek (patrz: klapa z tyłu) zmiksowanego z czołgiem, ale takim pokojowym czołgiem, bo ma na górze pacyfę… Hahaha! Leżę! 😂
Dzięki za poprawienie mi humoru na wieczór 🙂
izzy
hahaha piękne co? Umarłam jak to zobaczyłam :D:D