-
Covid u dzieci. Tych objawów nie lekceważ!
Nie wiem czy pamiętacie, jakiś czas temu pisałam, że pandemia koronawirusa to dla mnie trochę jak film science fiction, którego niespodziewanie staliśmy się głównymi aktorami. Uciekamy całe 90 minut akcji, cieszymy się, że pozostajemy przy życiu, ale na końcu i tak wirus czy kosmici nas dopadną i giniemy marnie tak samo jak ci na początku. Przeżyje tylko Prezydent USA i kilku najważniejszych ludzi, bo przecież ktoś musi odbudować naszą planetę 😉 Niestety nie mam dobrych wieści. Nasza kwarantanna zmieniła się w chorobę… Po kilku dniach Elsę zaczęła boleć głowa, nie czuła się zbyt dobrze, choć funkcjonowała w miarę normalnie. Gdyby nie to, że miała kontakt z zarażonym dzieckiem, pewnie nie…
-
A lawenda i tak zakwitnie bez nas
Pomału przyzwyczajam się do tej nowej rzeczywistości, tego, że życie w zasadzie toczy się za zamkniętymi drzwiami naszego domostwa. Wychodzę tylko kiedy muszę i powiem szczerze, że przyjemności w tym nie widzę żadnej. Dlatego jeśli tylko mogę, unikam opuszczania mojego azylu. Jedyny luksusowy wypad w ostatnim czasie to wizyta w szkółce roślin po kolejne krzaczory oraz po pelargonie i inne kwiaty kwitnące. Zajęłam się więc robieniem kompozycji, co sprawiło mi zdecydowanie więcej radości niż sam zakup – chodzenie w maseczce po szklarni uwierzcie mi nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń. Dla mnie, alergika, to gorsze niż sauna parowa, w której nie jestem w stanie wytrzymać dłużej niż 5 sekund.Nie wiem, czy…
-
Co w trawie piszczy
– No chyba nie myślisz, że przyniosłaś sobie książkę i będziesz czytać?, powiedziała Elsa, gdy pełna zadowolenia usiadłam na huśtawce w towarzystwie ulubionej kawy i całkiem niezłego thrillera licząc na chwilę odpoczynku w ciepłych promieniach wiosennego słońca.– Yyyyyy, dukam zmieszana, wiesz szczerze mówiąc właśnie to planowałam. A masz jakiś inny pomysł na następne kilka minut?, zapytałam po cichu licząc na to, że obie ulitują się nade mną widząc mnie z filiżanką i książką. Ale nie. Dzieci, które od rana pięknie same się bawiły, wybrały sobie ten właśnie moment, bym je … goniła dookoła domu. Wzięłam więc głęboki oddech, kawę wypiłam szybciej niż zakładałam i udałam się na nieplanowany jogging próbując…
-
Najdłuższe trzy minuty w moim życiu.
Od kilku lat dość często choruję zimą na zatoki. Koszmarny ból głowy, jaki temu towarzyszy, potrafi wyeliminować mnie z normalnego życia czasem na kilka dni. Dostałam więc skierowanie na tomografię. Na szczęście prywatna klinika, w której mam pakiet z męża pracy, ma podpisaną umowę z kilkoma szpitalami, więc w zasadzie z dnia na dzień mogłam umówić się na badanie. Świetnie. Wybrałam czwartek, kiedy to mam mniej zajęć i na spokojnie mogę poświęcić się zdrowiu. Niestety, jak na złość Elsa, która w zasadzie nie chorowała cały rok, dostała gorączki i wizytę trzeba było przełożyć. Zależało mi, żeby zrobić tę tomografię jak najszybciej, ponieważ w kolejnym tygodniu miałam już umówioną konsultację wyniku…