-
W wielkim skrócie.
Już od 4 tygodni trwają wakacje a ja zatrzymałam się gdzieś mniej więcej w połowie kwietnia kiedy to szykowaliśmy się do majowego wyjazdu. Szczerze mówiąc nie wiem z czego wynika ten brak czasu na wszystko. Czy to przychodzi z wiekiem, że wskazówki przesuwają się szybciej, czy po prostu tyle jest do zrobienia, że od jednej czynności człowiek przechodzi do kolejnej i tak w kółko? Mam wrażenie, że jest poranek i zaraz wieczór. Środek mija tak, jakbym na pilocie wcisnęła przycisk “przyspiesz 16 razy” Dziś więc w bardzo dużym skrócie różności na różne tematy :)) Gotowi? A więc cofamy się do połowy maja, kiedy to wyjechaliśmy na włoską majówkę. Tym razem…
-
Nowe stare wyzwania.
Wróciliśmy do rzeczywistości. Szczerze mówiąc czuję się tak, jakby tych wakacji nie było. Z jednej strony patrzę na piękne zdjęcia, które udało się zrobić, ale z drugiej mam poczucie, że nie wypoczęłam tak jak zwykle we wrześniu. Pomijam już fakt, że było dużo chłodniej niż zwykle. Pomijam, że ludzi było tyle, że zastanawiałam się, czy to wrzesień czy przypadkiem nie pełnia sezonu. Pomijam, że Chorwaci zwariowali na punkcie przygotowania do wejścia w strefę Euro i widać popandemiczne nakierowanie na zysk. Pomijam drobne sytuacje, w których ciśnienie mieliśmy wyższe nie dzięki kawie, ale dzięki innym ludziom. No, ale tego, że pojadę na wypoczynek ponad 1000km i tam ktoś nam sprzeda Covid…
-
Zapachy lata.
Cóż, nastał ten moment, w którym znów rano zrobiła się cisza. Gdyby nie budowa domu obok nas, słychać byłoby tylko brzęczące trzmiele i pszczoły, które nadal przeskakują z kwiatka na kwiatek kocimiętki obok której siedzę. Nie wiem jak wam, ale mnie bardzo szybko minęło to lato. O ile jeszcze lipiec biegł swoim tempem, tak sierpień przyspieszył niczym pociąg ekspresowy. I choć w ogródku jeszcze pełnia lata, szaleją róże, hortensje i inne typowo wakacyjne kwiaty, tak przebarwiające się wrzosy i dojrzewające winogrona przypominają brutalnie o nieuchronnym końcu mojej ulubionej pory roku. Na szczęście słonko nadal jeszcze jest gorące, zwłaszcza dziś, gdy nie ma wiatru. Staram się więc złapać go jak najwięcej,…
-
Przygody na bucie i inne historie.
Mała przerwa w moich blogowych notatkach, dawno mnie nie było, wiem, przepraszam. Kiedy nadeszła wiosna, wzięliśmy się ostro do prac ogródkowych – pewne rzeczy musiały zostać zrobione zanim ruszy wegetacja, tym bardziej, że wiedzieliśmy o zbliżającym się wyjeździe na majówkę, zaplanowanym jakiś czas temu. Dni uciekały, zresztą cały czas uciekają między palcami a ja mam poczucie, że ciągle jest piątek. Potem niczym wiatr przemyka weekend i zaczyna się kolejny tydzień pracy. I tak w kółko.W międzyczasie zaczęłam mieć problemy z kręgosłupem, drętwieje mi prawa ręka, trudno mi wysiedzieć przed komputerem i pewnie dlatego zaczęłam unikać sytuacji wymagających długotrwałego przebywania w jednej pozycji. Jak to powiedziała lekarka, każdego z nas to…
-
To i owo.
Obiecałam, że będę robić comiesięczne podsumowania i cóż, tyle z moich postanowień 😉 Zaraz luty a ja nawet porządnie nie opisałam zakończenia roku. Nie wiem jak wam, ale mnie bardzo szybko minął okres do Bożego Narodzenia. Tak jak nie raz wspominałam, zima jest dla mnie czasem uśpienia pewnych aktywności, ale w ich miejsce pojawiają się nowe. I tak właśnie próbujemy ogarnąć drobne naprawy i remonty, porządkowanie dokumentów, starych rzeczy, zabawek itd. Nie tyle na święta, co po prostu gdy przyjdzie wiosna, lato, to w domu rzadko chce nam się siedzieć. Przejrzeliśmy więc klamoty w pokoju dziewczyn przy okazji odnajdując zapomniane zabawki, mąż uporządkował garaż, którego części od jakiegoś czasu nie…