-
Tacy jesteśmy. Początek i koniec.
Im dłużej żyję na tym świecie tym lepiej rozumiem wydarzenia z przeszłości. Coś musiało się stać, by dać początek czemuś innemu. Oczywiście nie jest tak, że nasze losy są gdzieś tam z góry ustalone, ale różnorakie decyzje, które podejmujemy w życiu, przynoszą skutki w przyszłości, czasem bardzo dalekiej. Są to pozytywne efekty naszych działań lub wręcz przeciwnie. Fakt, nie powinno się podobno żałować niczego w życiu, przecież nikt z nas nie ma szklanej kuli przepowiadającej przyszłość, nikt nie wie, czy decyzja, którą w dalej chwili podejmuję będzie dobra czy zła. Z drugiej jednak strony nie sposób nie widzieć tego, że teraźniejszość w dużej mierze oparta jest na wyborach dokonywanych codziennie…
-
Skąd się biorą dzieci w brzuchu.
– Wiem, że dzieci rodzą się z brzuszka. Ale jak one tam w ogóle trafiają? Te wakacje obfitują w trudne rozmowy. Kolejny raz zostałam zaskoczona pytaniem od mojego już nie tak małego Misiaka. Tylko jak to wszystko ubrać w odpowiednie słowa, by z jednej strony przekazać to co ważne na tym etapie (bociany odpadają) a z drugiej nie “zgorszyć” dziecka (obie moje córki obecnie zasłaniają oczy widząc, że tata całuje mamę lub kreskówkowy bohater przytula równie kreskówkową bohaterkę) Całowanie jest dla nich na razie czymś obrzydliwym, więc korzystając z tego, że pytanie padło późno wieczorem, obiecałam, że wrócimy do rozmowy następnego dnia. Uff. Znów dostałam chwilę, by pomyśleć. Tak naprawdę…
-
Adopcyjne dylematy. Prawdziwa mama.
Każdy Dzień Matki jest dla mnie radosnych dniem, w końcu ja również te 8 lat temu dołączyłam do zacnego grona posiadających dzieci. Jednakże choćby nie wiem co, nigdy nie będę mamą, która dała życie. Póki dziewczynki były małe, myśl o kimś, kto zawsze będzie częścią moich dzieci była gdzieś bardzo daleko, ale jawność adopcji wisi nad nami od zawsze. Dzień Matki w tym roku był wyjątkowy, a może powinnam napisać wyjątkowo trudny. Wydarzenia go poprzedzające i to co nastąpiło później, na zawsze zmieniły w oczach moich dzieci to czym jest adopcja. Dwa dni przed świętem, kiedy Misia właśnie szła na górę szykować się do spania, w połowie schodów zatrzymała się…
-
Pogadajmy o seksie.
Wpis ten miał powstać już dawno temu, kiedy moja starsza córka była jeszcze w zerówce, ale jakoś tak do tej pory nie było po drodze. Temat ważny, więc po ostatnim lekkim wpisie z cyklu co u nas, postanowiłam wreszcie siąść i opisać tę historię Na początku maja wyjechaliśmy nad morze, świeżo po Covid próbując odzyskać utracone siły. Któregoś dnia, siedzieliśmy wieczorem w pokoju i każde z nas bawiło się osobno z dziewczynkami. Nasza starsza córka Milka siedziała u mnie na kolach i w pewnym momencie, tak zupełnie z kosmosu mówi: -Mami (tak się do mnie zwraca 😉 , a czy to prawda, że żeby mieć dziecko to chłopcy wkładają swojego…
-
Adopcyjne dylematy. Puszka Pandory.
Chwilę po rozprawie o przysposobienie do ośrodka wpada świeżo upieczona mama. Mówi, że jest oburzona faktem, iż kobieta, która właśnie oddała dziecko do adopcji, świetnie bawi się na imprezach, zupełnie jakby nic się nie wydarzyło. Pani psycholog siada z nią w osobnym pokoiku i rozmawia. Okazuje się, że mama adopcyjna śledzi życie matki biologicznej swojego dziecka w mediach społecznościowych, w których tamta jest bardzo aktywna. Bez skrępowania wrzuca publicznie zdjęcia swoje i swoich znajomych. Mama adopcyjna nie potrafi zrozumieć jak ktoś, kto wyrzekł się swojego dziecka, potrafi ot tak zapomnieć o tym i wrócić do normalności. Pani psycholog słucha tej historii i próbuje wyjaśnić jak to wszystko działa. Kobiety, które…