-
Jak tu się cieszyć, gdy inni się smucą…
Do Świąt Bożego Narodzenia zostało już tak niewiele czasu. Prezenty czekają tylko na zapakowanie, choinka na kupienie i ubranie, w zasadzie zostaje tylko przygotowanie potraw, czyli coś, czego w większości nie da się naszykować wcześniej (prócz tego co można zamrozić). Te Święta będą dla nas wyjątkowe, bo pierwszy raz obie dziewczynki będą świadome tego, co naprawdę się dzieje. I choć starsza córka doskonale pamięta, gdzie w zeszłym roku stała choinka, kto znajdował się w szopce, to dopiero teraz, gdy obie dorosły do pewnych rzeczy, ten czas stanie się wyjątkowy dla całej naszej rodziny. W moim sercu jest tyle radości z tego powodu, ale jak tu się cieszyć, gdy dookoła tylu…
-
Ich pierwszy raz. Film “Pierwsza Gwiazdka”
Z okazji Mikołajek zabraliśmy dziewczyny do kina. Już wiele razy przechodziliśmy obok i za każdym razem E. mówiła, że chciałaby iść, więc zdecydowaliśmy, że nadszedł wreszcie ten moment, w którym obie są gotowe do skupienia się 1.5h przed dużym ekranem. Nie ma zbyt wielu filmów dla tak małych dzieci, ale propozycja od Sony Studio wydała się dla nich odpowiednia. “Pierwsza gwiazdka” to ciepły i sympatyczny film, opowiadający historię narodzin Jezusa z perspektywy zwierząt. Pomimo tego że w filmie nie znajdziecie wszystkich szczegółów dotyczących życia Maryi i Józefa, to z powodzeniem może on stanowić bazę do rozwinięcia tematu. Twórcy filmu postanowili przypomnieć nam, że to właśnie zwierzęta odegrały bardzo ważną rolę…
-
Facet na zakupach.
Szał świątecznych zakupów ogarnął wszystkich dookoła. Jak co roku obiecuję sobie, że zacznę wcześniej i mimo iż do perfekcji wiele mi jeszcze brakuje, to nie powiem, idę w dobrym kierunku – sporo prezentów już czeka tylko na spakowanie. I choć jestem dobrej myśli, że tym razem ze wszystkim się wyrobię, to pewnie na samym finiszu okaże się, że znów zabrakło mi tego jednego dnia. Też tak macie? Bo ja zawsze. Obojętne jak wcześnie zacznę, to i tak zawsze mi go brakuje, albo tej jednej godziny, albo choćby tych pięciu minut. Ogólnie bardzo lubię kupować innym prezenty, zwłaszcza bliskim mi osobom, które dobrze znam. Nie muszę wtedy wymyślać niczego na siłę,…
-
Zupa z lampionu.
Tak jak wspominałam w poprzednim poście, nasze “świętowanie” Halloween polegało na przygotowaniu pana o imieniu Jack-O’Lantern. Ściśle określone kryteria, zmusiły nas do poproszenia o pomoc doktora Google, który na grafice pokazał nam różne warianty tego stwora. Po przejrzeniu kilkunastu zdjęć, nasze pociechy w końcu wybrały. Efekt naszych poszukiwań Znajdujemy odpowiednią świeczkę… … i odpalamy naszego Jacka Dziewczyny były zachwycone efektem. Oczywiście najchętniej włożyłyby rączki do rozgrzanej w środku stearyny (sama też to lubiłam;)), ale przyjęły do wiadomości, że “oglądamy, ale nie dotykamy”. Z flaków jakie wyciągnęliśmy z naszego Jacka, postanowiłam ugotować zupę. Przyznam się, że to był mój pierwszy raz… Zupa dyniowa przed podaniem Wyszła całkiem smaczna, lekka, a że podałam…
-
Cukierek, albo psikus.
Muszę lubić Halloween. Po prostu muszę. Dlaczego? A no choćby ze względu na swoją pracę. Na zajęciach z dziećmi zdarza mi się bawić w Kubę Rozpruwacza i wyciągać wnętrzności z dyni, by zrobić z niej pewnego pana o imieniu Jack O’Lantern, a na zajęciach z dorosłymi uczymy się choćby tego skąd w ogóle wzięło się to święto. No właśnie. A czy wy wiecie co tak naprawdę kryje się pod tą nazwą? Halloween sięga czasów celtyckiego święta Samhain, które to oznaczało zakończenie okresu żniw i początek zimy. W czasie Samhain, Celtowie przebierali się, by odstraszyć duchy i chronić swoją ziemię przed nadchodzącą zimą. Rolnicy wierzyli bowiem, że nastał dzień, w którym powstaną one…