O tym jak pokochać “nie swoje” dziecko.
Wiele osób, z którymi rozmawiałam, pytała mnie, czy miałam problem z pokochaniem “nie swojego” dziecka. Pytanie dość naturalne, zwłaszcza dla osób, które nigdy nie adoptowały dziecka lub też nawet nie musiały długo starać się o ciążę. Większość z nich pyta tak po prostu z ciekawości, więc nie wdaję się w jakieś długie dyskusje. ” A czy ty kochasz swojego męża?”, pytam zainteresowaną osobę. “Oczywiście”, odpowiada koleżanka, “Ale co to ma do tego?”
No właśnie ma. Tylu jest mężczyzn na świecie, ale nie w każdym potrafimy się przecież zakochać. Kiedy już następuje ta magiczna chemia, może się w zasadzie na takiej fazie początkowej zakończyć, ale może być to również początek bardzo długiego związku. Ktoś, kto tak naprawdę jest dla nas obcą osobą, jest nam coraz bliższy i bliższy, a potem staje się naszą rodziną.
Nie mamy z mężem tego samego DNA, ale jednak kochamy go bardzo. Z dzieckiem może nie do końca jest tak samo, bo męża sobie wybieramy a dziecko nie ( możemy mieć tylko jakieś określone preferencje). Nie ważne w jaki sposób do nas trafi – to nasze dziecko, nie potrzeba tego samego DNA, żeby go kochać. Nie urodziłyśmy go, nie nosiłyśmy pod sercem, ale nosiłyśmy w sercu. Tak jak się marzy o wielkiej miłości do mężczyzny, tak samo marzy się o miłości do dziecka. Jeżeli przyjmiemy je takie jakie jest, to nasza miłość objawi się w najczystszej postaci.
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która właśnie urodziła dziecko.
“Nie myśl sobie, że z biologicznym dzieckiem jest inaczej”, powiedziała mi, ” to jest dla mnie obcy człowiek, mimo, że poczęty przez nas. Muszę nauczyć się, że to mój syn, że to też jest jego dom, że mój mąż jest jego ojcem”
Odpowiadając na pytanie, jak pokochać nie swoje dziecko. To JEST twoje dziecko.
Od momentu adopcji nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że wychowuję czyjeś dziecko.
2 komentarze
Nasze Bąbelkowo
Podpisuję się pod tym postem wszystkimi kończynami ! 🙂 Adoptowane dziecko jest tak samo NASZE, jak każde inne dziecko dla swoich rodziców biologicznych. U nas to przekonanie i ta miłość zaczęła się nawet zdecydowanie wcześniej – zanim jeszcze zadzwonił TEN telefon, zanim ukończyliśmy warsztaty, zanim w ogóle zgłosiliśmy się do ośrodka. Kochaliśmy już nawet samo wyobrażenie o naszym Adoptusiu – a po pierwszym spotkaniu ta miłość po prostu eksplodowała w nas ze zdwojoną siłą 🙂
izzy
Samo wyobrażenie o nim już wprawiało Wasze serce w ruch :)) Piękna miłość.
Dziękuję za ten komentarz, niech będzie wskazówką dla tych, którzy jeszcze się wahają czy warto!