O pewnej babci na placu zabaw, czyli kogo widzimy w lustrze i dlaczego.
Kiedy patrzymy na siebie w lustrze widzimy pewien obraz. Dziewczyna lub chłopak ubrani w takie a nie inne ubrania, prezentujący jakiś styl, może pochodzenie, może przynależność do jakiejś grupy. Ale gdy przyjrzymy się sobie głębiej, zobaczymy nie tylko ten powierzchowny obraz a to co kryje się pod nim.
Kiedy byłam mała, pewnie jak każda dziewczynka, zakładałam ubrania mojej mamy. Były to zwykle rzeczy, które się świeciły, były na swój sposób atrakcyjne. Patrząc w lustro wyobrażałam sobie, że jestem księżniczką. Nagle wszystkie misie obok mnie stawały się moimi poddanymi, podziwiającymi mnie za urodę, piękne stroje, dobre serce. Wyobrażałam sobie muzykę, bal, tańczyłam i byłam szczęśliwa. Patrząc w lustro nie widziałam zwykłej dziewczynki, widziałam obraz, który utworzyłam sobie gdzieś w głowie.
Gdy jako dorośli patrzymy na siebie, czy to w lustrze, czy na filmie, czy na zdjęciach, to kogo widzimy? Czy ludzi szczęśliwych pełnych zadowolenia, czy ludzi, którzy niewiele osiągnęli w życiu? Na to jak siebie postrzegamy ma ogromny wpływ środowisko, w którym się wychowujemy. Czy rodzice, nauczyciele, przyjaciele wierzyli w nas? Widzieli osobę, która może coś wielkiego w życiu osiągnąć? Czy osobą, którą widzę jest prawdziwa, czy też jest to obraz stworzony przez innych ludzi? Opowiem Wam historię pewnej babci, którą spotkałam na placu zabaw kiedy E. była jeszcze malutka.
Nie mogąc mieć dziecka omijałam place zabaw szerokim łukiem. Widok bawiących się szczęśliwych dzieci nie działał niestety na mnie pokrzepiająco, raczej ranił me serce. Dlatego też, gdy urodziła się E. wreszcie mogłam stać się jego pełnoprawnym bywalcem. Nie szkodzi, że E. leżała jeszcze w gondolce. Fizycznie była już moim dzieckiem, więc poczucie, że wkrótce też będzie się tam bawić dodawało mi na tyle pewności siebie, że zdecydowałam się zmienić swoje przyzwyczajenia i zacząć przyglądać się innym dzieciom.
Tego dnia na placu zabaw nie było wiele dzieci. Byłam ja z malutką E. , dwie panie z kilkulatkami i babcia z wnuczkiem o której właśnie chcę napisać. Chłopiec miał ok. 4 lata, widać, że spokojny i nieśmiały. Podczas, gdy pozostałe dzieci szalały na huśtawkach, na zjeżdżalniach, on ledwie co zdołał wgramolić się na konika na sprężynie.
~ Idź pozjeżdżaj na zjeżdżalni, słyszę nagle babcię
~ Nie chcę.
~ No idź pobaw się z innymi dziećmi.
~ Nie.
Zdenerwowana babcia bierze na siłę swojego wnuczka, wsadza go na zjeżdżalnię i każe mu jechać. Dziecko zanosi się płaczem, więc jeszcze bardziej rozzłoszczona babcia stawia go na ziemi i robi wykład.
~Ale z ciebie ciamajda! Nic nie potrafisz, nic nie chcesz, jesteś ciężki jak słoń! Co z ciebie za chłopak jak nawet nie chcesz pobiegać z innymi dziećmi, poszaleć. Zobacz jak pięknie bawią się inne dzieci a ty co?
Stałam jak wryta. Nie mam zwyczaju wtrącać się w nieswoje sprawy i wtedy też tego nie zrobiłam. Dziś żałuję, bo powinnam była powiedzieć tej babci jak wielką krzywdę w tym momencie wyrządza swojemu wnuczkowi. Jej niby banalne słowa, bo dotyczące zabawy na zjeżdżalni sprowadziły poczucie własnej wartości tego malca do niemal zera.
Po chwili słyszę jak babcia odzywa się do matki jednego z chłopców bawiących się obok.
~ Widzi pani jaki on jest. Niczego nie chce spróbować, nie umie się bawić, nic go nie interesuje. Rodzice go tak wychowują widzi pani, że wszystko za niego robią, nie zachęcają, jest rozpieszczony. Muszę się porządnie za niego wziąć, bo co z niego wyrośnie.
Matka chłopca przytaknęła a babcia oddaliła się. Wpatrzona w nią jak w słup nie mogłam uwierzyć co właśnie usłyszałam. Czy gdybym zwróciła jej wtedy uwagę posłuchałaby? Trudno powiedzieć. Była tak przekonana do swojego zdania na ten temat, że nie wiem czy argumenty kogoś obcego trafiłyby do niej.
Poczucie własnej własnej wartości kształtowane jest od najmłodszych lat. Dlatego pamiętajmy o ważnych zasadach:
1. Motywujmy dziecko, ale nigdy nie zmuszajmy do tego czego nie chce.
Jeżeli uważamy, że dziecko powinno wykonywać jakąś czynność, ponieważ jest to dla niego dobre lub choćby według nas jest to dobra zabawa, postarajmy się sposobem podejść i zachęcić dziecko do spróbowania. Nie tłumaczmy za dużo, dziecko może się wtedy wystraszyć. Czasem wystarczy wziąć je za rękę i zachęcająco powiedzieć “Chodź biegniemy zobaczymy jak super jest bujanie na koniku”
PODKREŚLAJMY ZALETY CZYNNOŚCI. Czynność musi wydać się dziecku atrakcyjna. Jeżeli odmówi, nie zmuszajmy. Może się wtedy zrazić na długi czas. Spróbujmy powrócić do sprawy za jakiś czas. Być może dziecko za którymś razem spróbuje a jeśli nie, znajdźmy inną czynność, którą mogłoby wykonywać. Nam dorosłym przecież tez nie wszystko sprawia przyjemność.
2. Chwalmy za każde, nawet najmniejsze sukcesy.
Udało się dziecku zjechać ze zjeżdżalni? Bij brawo! Ciesz się z każdej sytuacji. Dla dziecka to bardzo ważne, buduje bowiem w nim pewność siebie i poczucie własnej wartości.
3. Nie próbuj przekupić dziecka.
Nie obiecuj nowej zabawki, czekoladki czy obejrzenia bajki po powrocie z placu zabaw w zamian za pobujanie się na dużej huśtawce, której dziecko się boi. Dziecko musi podjąć tę decyzję nie dlatego, że ma w perspektywie nagrodę tylko dla samego siebie. Musi nauczyć się przełamywać mimo strachu, ufać tobie jeśli mówisz, że coś jest fajnego i się spodoba. Przekupstwo uczy dziecko ciągłego wynagrodzenia za jego uczynki. Dziecko musi nauczyć się czerpać radość z tego, że coś udało mu się osiągnąć i ma z tego satysfakcję.
4. Szanuj zainteresowania dziecka.
Twój syn nie chce kopać piłki tylko woli rysować? Uszanuj to. Być może wyrośnie z niego znany malarz 🙂 Staraj się jednak znaleźć jakieś inne atrakcje na świeżym powietrzu. Kontakt z rówieśnikami, zabawy ruchowe są dla niego bardzo ważne. Nie lubi piłki? Może zainteresuje go inny sport. Nie każdy mężczyzna musi być kibicem.
5. Zaangażuj się fizycznie w to co proponujesz dziecku.
Nic nie motywuje bardziej jak mama, tata, babcia czy dziadek, którzy własnym przykładem pokazują, że coś może być fajne. Przypomnij sobie jak to było kiedy ty byłeś dzieckiem. Poskacz na trampolinie, wejdź do piaskownicy bez butów, usiądź na huśtawce, rób z dzieckiem zadania matematyczne. Nie patrz na innych jeśli są obok, najważniejsza/y jesteś dla dziecka a dla niego nie ma znaczenia, czy jesteś chuda, gruba byle zmieścić się w huśtawkę 😉
6. Śmiej się ze swoich drobnych porażek.
Nie wyszła ci babka z piasku? Ciasto się nie udało? Zgubiłaś buta? I bardzo dobrze. Śmiej się ze swoich drobnych niepowodzeń. Dzięki temu dziecko uczy się, że dorosłym też nie wszystko się udaje, a w dorosłym życiu łatwiej będzie mu znieść porażki, pozbierać się i walczyć dalej.
7. Nigdy nie wyśmiewaj dziecka.
Nie bądź nigdy spotkaną przeze mnie babcią z placu zabaw. Nie nazywaj dziecka fajtłapą, nie uogólniaj, że “ty to nigdy nie potrafisz nic dobrze zrobić”, “ty to zawsze jesteś leniwy” Przez takie zachowanie dziecko uczy się, że nie warto się starać, bo dorosły nie jest zadowolony z rezultatu mimo, nawet gdy w jego oczach ono podejmuje jakiś trud. I przede wszystkim pamiętajmy, że dzieci wierzą w to co mówimy. Słysząc, że jest fajtłapą będzie się za takiego uważało, trudno będzie mu zmienić o sobie zdanie.
8. Krytykuj, ale konstruktywnie.
Zamiast ciągle zwracać dziecku uwagę, że to czy owo robi źle, pochwal za dotychczasowe osiągnięcie, ale zwróć uwagę na to co można jeszcze poprawić. Jeśli znasz się np. na matematyce, spróbujcie razem dojść do tego jak rzecz powinna być zrobiona dobrze. Pokaż dziecku, wytłumacz, nie denerwuj się i nie emocjonuj. Ono dopiero uczy się świata, stara się go ogarnąć swoimi metodami.
9. Praw dziecku komplementy.
Dziecko też to lubi. Powiedz nie tylko córeczce, że ślicznie wygląda w różowej sukieneczce. Chłopcy też potrzebują dowartościowania. Powiedz więc synkowi jak super szpanersko wygląda w nowych okularach. Nie przesadzajmy oczywiście w chwaleniu. Nie chcemy, żeby nasze dzieci wyrosły na narcyzów 😉 Dzięki takiemu właśnie podejściu, nigdy nie miałam kompleksów z powodu moich piegów na buzi. Moja mama śpiewała mi “Biedroneczki są w kropeczki” i porównywała ze mną. Uważałam więc to za coś normalnego. Ba! Nawet fajnego. Żadne z dzieci nie było naturalną biedroneczką czy motylkiem jak ja 😉
10. Nigdy nie porównujemy naszego dziecka z innymi!
Nasze dziecko jest wyjątkowe i niepowtarzalne. Porównywanie z innymi nigdy nie działa na nie motywująco jak dorosłym się niestety wydaje. Widząc zachwyt nad innym dzieckiem, nasza pociecha czuje się bezwartościowa. Jeżeli chcemy zwrócić dziecku uwagę na kolegę, który akurat fantastycznie coś robi, zróbmy to, ale niech to będzie w formie zachęty. Powiedzmy np. “Zobacz jak Antoś pięknie zjechał z tej dużej zjeżdżalni. Chodź też spróbujemy”
To kogo zobaczymy w lustrze patrząc w nie kiedy mamy kilka,kilkanaście czy kilkadziesiąt już lat zależy od wielu czynników, ale przede wszystkim od tego jak byliśmy kształtowani od najmłodszych lat. W późniejszym wieku jest to powielanie pewnych schematów wyuczonych i wyniesionych z domu. Widzę tu ogromną rolę wszystkich rodziców, biologicznych i adopcyjnych. Rola ta jednak jest troszkę inna. Rodzice biologiczni mają dziecko z czystą kartą na start i tak jak je ukształtują, w tym kierunku dziecko będzie iść, aż spotka na swojej drodze kolejnych ludzi mających na nie wpływ.
Rodzice adopcyjni zaś, dostają dziecko z przeszłością. Adoptując noworodka mamy o tyle lepiej, że nie ma ono złych doświadczeń, to my od początku mamy tę możliwość, żeby kształtować jego charakter. Natomiast dzieci adoptowane w starszym wieku, szczególnie te, które pamiętają swoją rodzinę biologiczną, mają o wiele gorzej. Podobno musi minąć tyle samo czasu w naszej rodzinie co gdy dziecko było bez nas, żeby zacząć tworzyć coś nowego. Szklanka napełniona zepsutym sokiem musi być najpierw opróżniona, bo ciągłe dolewanie do niej, nawet dobrego soku, nic nie da. Smak będzie zawsze niedobry. Na pewno nie da się do końca wymazać z pamięci dziecka tego co przeżyło, ale naszą rolą jako rodziców, jest przygotowanie naszych pociech do zmierzenia się z prawdziwym życiem. Czy to będzie informacja o adopcji czy też zwykłe niepowodzenie na klasówce, dziecko musi mieć poczucie, że każdy popełnia błędy, że nikt nie jest idealny, że nie musi się o nic obwiniać, zwłaszcza o błędy innych dorosłych. Najważniejsze, by siąść i na spokojnie znaleźć rozwiązanie. A nade wszystko nie czuć się gorszym tylko dlatego, że znów mi coś nie wyszło, że moja mama jest brzydsza niż twoja, że na wakacje nie jedziemy za granicę, że mam gorsze stopnie itd. Przykładów można mnożyć.
Babcia z mojej historii wiedziała, że coś jest nie tak. Mówiła przecież, że musi porozmawiać z rodzicami dziecka. Niestety nie widziała błędu swojego zachowania. Jeżeli opiekowała się tym dzieckiem na co dzień, to właśnie ona będzie miała duży wpływ na jego samoocenę.
Sprawmy, żeby dziecko patrząc w lustro widziało człowieka. Człowieka szczęśliwego z poczuciem własnej wartości. Jeśli 100razy słyszy, że jest nieudacznikiem życiowym, będzie się za takiego uważał, a przecież nie ma ludzi nieomylnych. Jak mówi stare powiedzenie nie można być dobrym we wszystkim. Niech dziecko akceptuje swoje słabości i rozwija swoje talenty. Nauczmy je tego. Bez naszej pomocy, może zobaczyć w lustrze kogoś kim nie jest.