O wielkiej tęsknocie, czyli dylematy pracujących rodziców oczami dziecka
Do napisania tego posta zainspirowały mnie wydarzenia dnia wczorajszego. No, ale od początku 🙂
Jakiś czas temu, koleżanka z zaprzyjaźnionego Bloga http://takie-tam-stozki.blog.pl pisała o dylematach pracujących rodziców. Dylemat w istocie przeogromny, bo oto stajemy w twarzą w twarz z wyborem: zostaję z dzieckiem w domu tyle, ile tego bym sobie życzyła, czy też wracam do pracy, gdyż muszę mu zapewnić odpowiednie warunki życia. Nie każdy przecież może sobie pozwolić na rezygnację z pracy do czasu pójścia dziecka do przedszkola. Dzisiejszy post jednakże, nie ma na celu kontynuowania tego tematu, ale raczej spojrzenia na problem oczami dziecka.
Osobiście mamy ten komfort, że możemy spędzać z dziećmi dość dużo czasu, nasza praca nie wymaga od nas zaangażowania 24/7 Wczorajszy dzień był jednak wyjątkiem. Rozpoczęłam pracę od razu po odwiezieniu dziewczynek do żłobka, w biegu zjadłam coś co chyba nawet nie można nazwać obiadem i już musiałam pojechać z powrotem je odebrać. Ponieważ miałam spotkanie po południu, musiałyśmy wszystkie trzy pojechać pod pracę męża i zamienić się samochodami ( tylko w jednym są foteliki ) – mąż zabrał dzieci do domu a ja pojechałam dalej.
Moje spotkanie przedłużało się. Zerkając na zegarek, wiedziałam dokładnie co teraz w domu się dzieje. Bawią się, jedzą kolację, kąpanie, przebieranie w piżamki i spać. Mąż przesłał mi jedno zdjęcie uśmiechniętych dziewczynek przy kolacji, które udało mi się obejrzeć przy okazji wizyty w toalecie 😉
Kiedy spotkanie się zakończyło, była już prawie 20., Będąc pewna, że mąż układa właśnie córeczki do snu i nie chcąc przeszkadzać, w drodze do domu zadzwoniłam więc do moich rodziców, by choć chwilę z nimi porozmawiać. Do męża wysłałam tylko krótkiego smsa, że wracam.
Kiedy podjechałam pod dom, zdziwiłam się. W oknie na parapecie, w piżamkach, stały obie dziewczynki i machały do mnie. Była już 20.30 a o tej porze już zwykle smacznie śpią. Łzy stanęły mi w oczach, gdy weszłam do przedpokoju i zobaczyłam dwie uśmiechające się stęsknione istotki. Obie pragnęły przytulania i wzięcia na ręce, więc nie zważając na swój kręgosłup podniosłam najpierw 14 a potem prawie 12 kg. Nie mogły usnąć, więc przez ostatnie 15 minut patrzyły jak przesuwa się na telefonie kropka, oznaczająca moje położenie. Wiedziały, że kiedy kropka złączy się z drugą, odpowiadającą ich położeniu – będę już w domu.
Tej nocy E. nie mogła spać. Najpierw chodziłam do niej kilka razy do pokoiku, bo budziła się z płaczem, potem przeniosła się do nas do łóżka. Tym razem i to nie pomogło. Usnęła dopiero wtulona we mnie leżąc obok na kanapie w salonie. W ciągu całej nocy, obudziła się jeszcze z 10 razy, przytulała się, trzymała za rękę, mówiła, że boli paluszek, kolanko, wszystko po to, by ją głaskać, przytulać i dotykać.
E. jest dzieckiem bardzo wrażliwym, przyznaję. Jej siostrze wystarczyły całuski, przytulenie i już spokojnie mogła pójść spać. A jej nie. Przez całą noc przeżywała to, że mnie nie było w domu całe popołudnie.
Ja wiem, że nie każdy z nas ma ten komfort, żeby poświęcić tyle czasu dzieciom, ile tylko byśmy chcieli. Ja też go niestety nie mam. Ale nie o to tutaj chodzi. Jak wytłumaczyć małemu dziecku, że mamusia musi pracować, że praca “musi” w tym przypadku być ważniejsza? Dzieci pragną naszej bliskości, pragną nas. Przyjmą każdy argument, ale nie zmienia to faktu, że nas nie ma. Jest mi najzwyczajniej w świecie smutno z tego powodu. Widząc wczoraj łzy tęsknoty moich dzieci, które przytulały się do mnie nawet wtedy, gdy siedziałam na toalecie, wiem, że muszę im wynagradzać moją nieobecność. Nie w postaci prezentów, czy czekoladek, ale w postaci wartościowo spędzonego czasu, wtedy kiedy to jest możliwe. Bo przecież nie zawsze musimy robić z dziećmi coś kreatywnego i wymagającego, czasem wystarczy po prostu przytulić się i poczytać książeczki.
Kiedy dziś wstałyśmy rano i szykowałyśmy się do żłobka E. mówi do mnie: Mamusia, pójdziemy na kanapę poleżeć trochę i się poprzytulać? Z bólem serca musiałam powiedzieć jej prawdę, że nie, ale obiecałam, że kiedy tylko wrócimy ze żłobka, to po południu będziemy się przytulać tyle ile będzie chciała. Na szczęście odpowiedź ją zadowoliła a ja zamierzam dotrzymać swojej obietnicy.