Więcej

Dzień adaptacyjny w przedszkolu- wielkie odliczanie rozpoczęte!

No i mamy za sobą pierwszy dzień w przedszkolu. Tym razem jeszcze z mamą, tatą i siostrą, ale to już poważny krok ku dorosłości 🙂






Musieliśmy nieco zmodyfikować plan całego dnia z uwagi na to, że dziewczynki zwykle kończą drzemkę o godzinie, o której miało się rozpocząć spotkanie w przedszkolu. 


~Wiesz E. że jesteś już przedszkolaczkiem?, powiedziałam do starszej córki zapinając ją w foteliku samochodowym.
~Nie jestem żadnym przedszkolaczkiem!, wykrzyknęła zdenerwowana.
~Jesteś kochanie. Idziesz do przedszkola, więc jesteś przedszkolaczkiem.
~Nie!, zaczęła płakać E. i łzy spłynęły jej po twarzy.
~No dobrze, nie jesteś, ustąpiłam tym razem nie chcąc jej denerwować. Kim więc jesteś?, kontynuowałam rozmowę.
~ Jestem księżniczką, zachlipała moja kochana córeczka.
Kiedy potwierdziłam, że oczywiście jest księżniczką, byłyśmy gotowe do odjazdu. Na miejscu mieliśmy spotkać się z moim mężem.


Wchodzimy do środka. Na początek wybór szafeczki. Nie jest trudny – E. od razu wskazuje na ukochaną owieczkę.
Wszystko tu jest nowe. Nowa sala, nowe zabawki, nowe ciocie, nowy plac zabaw. Ależ to wszystko fascynujące! Dzieci mają chwilkę na obejrzenie wszystkiego, co znajduje się do ich dyspozycji. 
J. trochę nieśmiało bierze do rączki koparkę, którą ktoś zostawił na jednym ze stolików, E. zaś biegnie sprawdzić nową kuchnię i wszystkie sprzęty.


Za chwilę wchodzi pani dyrektor i inne pracownice przedszkola. Przedstawiają się i dają dzieciom kolorowe jabłuszka do przypięcia na bluzeczki. Na nich piszemy imię dziecka. E. oczywiście wybiera swój ulubiony kolor czerwony. 


Potem zajęcia przy muzyce dla dzieci i dorosłych. Już teraz widać jak różnie dzieci reagują. Są takie, które szaleją i biegają w kółko, takie, które grzecznie bawią się obok rodziców i takie, które dosłownie wiszą na rękawie mamy. Na nic zdają się tłumaczenia, żeby stanęły na swoich własnych nogach.


~Już  nie chcę bawić się w podrzucanie piłeczki, stwierdziła E. , która najchętniej wyszłaby już na plac zabaw.
Po chwili na szczęście zabawy kończą się i wracamy do sali – tam czeka niespodzianka w postaci poczęstunku. Najpierw podano banany, ale gdy dzieci zobaczyły po chwili wędrujące do nich ciastka, poodkładały na stoliki niezjedzone owoce i przeszły do konsumpcji czegoś bardziej atrakcyjnego.


Nowe ciocie wraz z dyrektorką, uwijały się jak mogły, by poznać nowych wychowanków. Razem z nimi bawiły się, śpiewały, układały układanki. W tym czasie, rodzice mogli obejrzeć przedszkole od podszewki.


Na koniec nastąpiła najlepsza część spotkania, czyli wyjście na ogród i wspólne zabawy. J. przez cały czas towarzyszyła siostrze w integracji. W pewnym momencie usłyszeliśmy płacz. Okazało się, że spadła z małej karuzeli, gdy chłopak kręcił nią zbyt mocno. Byliśmy tacy dumni z naszej starszej córki, gdy zdenerwowana podeszła do tego nieznośnego osobnika i mówi:
~Dlaczego ty tak szybko kręcisz karuzelą? To J. jest jeszcze mała nie widzisz? Nie wolno tak kręcić szybko, przez ciebie wypadła i płacze. 
Kochana starsza siostra. Muszę Wam powiedzieć, że co by nie było to E. czuje się bardzo odpowiedzialna za siostrę. Pochwaliłam ją za jej zachowanie, a młodsza ze zmarszczonym czołem opowiadała jak to płakała i E. poszła i powiedziała chłopcu “Nu nu nu”


Żegnając się z nowym miejscem, E. przybijała piątkę i żółwika z nowymi ciociami. Na pytanie, czy przyjdzie w poniedziałek, odpowiedziała z uśmiechem, że tak. 

Dwa miesiące pobytu w domu, wspólne wakacje, na pewno zżyły nas bardziej niż kiedykolwiek. Trochę mi smutno przyznam Wam. Nie dlatego, że dzieci wracają do żłobka i przedszkola, ale dlatego, że to był wspaniały czas spędzony razem. Bałam się trochę jak to będzie jak zostanę znów sama z dziewczynkami, w tym roku są już przecież większe, to nie te same maluchy co w poprzednie wakacje.  Nie taki jednak diabeł straszny. Wakacje się kończą, ale zaczyna się nowy etap w życiu naszych dzieci. Oby przyniósł im co najmniej tyle radości co podróże i czas spędzony razem z rodzicami. 

Powiązane wpisy:
Rok bez mamy i taty


4 komentarze

  • tygrysimy

    Że do dorosłości? Ja protestuję, przecież my dopiero co pozbyliśmy się pieluchy, a smoczka nadal nie. A tak poważnie… Miło czytać, że Dziewczynki, szczególnie młodsza Pociecha, tak dobrze weszły w przedszkolny świat. Niech ten stan trwa. Tygrys póki co pozytywnie nastawiony, choć wie, że rodzice wrócą do pracy. Niestety u nas adaptacji nie ma. Panie dyrektor uznała, że do niczego nie jest potrzebna, ale jutro idziemy dowiedzieć się, do jakiej grupy trafił (Maleństwa kontra Biedroneczki, obie brzmią ładnie :), obejrzeć salę, panie. A w piątek wielki dzień. Przeżywam mocno. Nie mam problemu z tym, że Synek rusza do przedszkola, tylko boję się jak się odnajdzie. Zobaczymy. Powodzenia

    • izzy

      Nie ma adaptacji? To kiepsko powiem szczerze, bo jednak jest to fajna sprawa, że dziecko może wszystko na spokojnie zobaczyć wraz z rodzicem. Myślę, że to sprawa chęci dyrekcji pomocy tym maluchom w odnalezieniu się w nowym środowisku.
      Dla Tygrysa to na pewno nowy etap w życiu, szczerze mówiąc jego świat nagle stanie do góry nogami, ale jestem pewna, że świetnie sobie poradzi :*
      Młodsza była w przedszkolu gościnnie, od 1 września wróciła do żłobka, w tym roku do grupy w której w zeszłym roku była jej siostra.

      P.S. Jeśli chodzi o pozbycie się smoczka to najlepsza rada: powiedzieć dziecku, że jest duże i smoczek wędruje do jakiegoś malucha, zabrać smoczek i wyrzucić, a potem wtyczki do uszu i niestety nie reagowanie na płacz.Parę dni i będzie spokój.
      My mamy gorszy problem, bo smoczków dziewczyny nigdy nie chciały, ale młodsza ciumka palca do spania. Walczymy z tym, ale przecież jej go nie obetnę 😉
      Powodzenia, trzymam kciuki za przedszkolaczka!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.