Królestwo sera i Ósmy pasażer Nostromo
Dziś pozostaję w tematyce wakacyjnej i wspomnień związanych z naszą wycieczką do Szwajcarii. Miejsce, które mam nadzieję ze mną odwiedzicie, jest rajem nie tylko dla miłośników sera, ale również fanów filmu Obcy.
Gruyère, bo o nim mowa, to rodzaj szwajcarskiego sera, który otrzymał swoją nazwę po mieście o nazwie Gruyères w Kantonie Fryburg. Produkowany jest z krowiego mleka, a jego smak jest bardzo charakterystyczny, łagodny, lekko słony, w zależności od wieku. Zanim trafi do ust smakosza, dojrzewa bowiem od 6 do 24 miesięcy.
Prawdziwy gruyère pochodzi tylko ze Szwajcarii.
Wycieczkę do miejscowości Gruyères, rozpoczynamy od odwiedzenia lokalnej serowarni, która znajduje się tuż po wjeździe do miasta. Jeżeli zawitacie tu pociągiem, stacja kolejowa jest kilka kroków od miejsca docelowego.
W serowarni możecie zobaczyć wszystkie etapy produkcji sera oraz miejsce, gdzie dojrzewają.
Na deser lokalny przysmak – Crème double de la gruyère z malinami i bezą. Ten niebiański smak gęstego kremu/śmietany (zawiera co najmniej 45% tłuszczu) w połączeniu z owocami i słodką bezą, musi zachwycić każdego.
Ze wszystkich przysmaków, dziewczynkom najbardziej przypadły do gustu … ziemniaki, chleb i cały deser. Sera nie tknęły. No cóż, nie wiedzą co dobre 😉 Może następnym razem.
Gdy dostajemy rachunek, okazuje się, że widnieje na nim suma za dwa fondue. Wtedy dotarło do mnie dlaczego nie mogliśmy zjeść tak dużej porcji! Do tej pory nie wiemy, czy winien był mój mąż, który zamawiał po francusku ( trudno mi uwierzyć, że nie umiał powiedzieć “jeden” 😉 ) czy też zabiegana pani kelnerka, ale 26CHF więcej piechotą nie chodzi. Mąż twardo więc trzymał się swojej wersji, że on zamówił jedną porcję, a pani kelnerka, że zamówił dwie. Skończyło się tym, że pani poszła po managera. Ale nie myślcie, że on przyszedł się z nami kłócić. Przyszedł, by zmienić rachunek na 1 fondue. Dla Szwajcarów ważne jest, by klient wyszedł zadowolony. W myśl zasady, że jeden niezadowolony klient to też kilku potencjalnych straconych. A cóż ich kosztował ten ser czy ziemniaki. Pani podziękowała i wróciła do swoich zajęć. My natomiast, najedzeni podwójną porcją serca, udajemy się do miasta, które znajduje się na wzgórzu, więc część kalorii zostanie spalona 🙂
Dziewczyny dzielnie maszerują same pod górę, nie chcą siedzieć w przyczepce.
Średniowieczne miasteczko to dziś przede wszystkim sklepy z pamiątkami i restauracje. Jeśli nie skusiliście się na tradycyjne specjały przy serowarni, warto wybrać jedną z uroczych knajpek.
Zamek Gruyères
Hrabiowski ród Gruyères jest jednym z najważniejszych we francuskiej części Szwajcarii, jednak jego pochodzenie nie jest dokładnie znane. Od XI do XVI wieku zamek należał w sumie do dziewiętnastu hrabiów. Michel, ostatni hrabia Gruyères, miał problemy finansowe i ogłosił bankructwo w roku 1554. Wierzyciele, miasta Fryburg i Berno, podzieliły się jego ziemiami. W roku 1938, kanton Fryburg odkupił zamek i otworzył w nim muzeum.
Kolejną atrakcją, którą tu znajdziecie, jest wyjątkowe muzeum, szczególnie ulubione przez fanów “Obcego“
Muzeum H. R. Gigera
Na zamku można również spotkać Predatora i zrobić z nim zdjęcie 🙂
Giger postanowił także otworzyć w kilku miejscach na świecie własne bary. Pierwszy z nich powstał w jego rodzinnym mieście Chur. Artysta zaprojektował nie tylko sam budynek, ale także wystrój wnętrza. Wielkie otwarcie miało miejsce w roku 1992.
Drugi z kolei bar znajduje się naprzeciw muzeum, właśnie w Gruyères.
3 komentarze
Hephalump
Dzięki za tę relację. Aż chciałoby się samemu tam pojechać…
No. Nie samemu. Z rodzinką oczywiście 😉
A tak przy okazji, że gdzieś w szafie lub garażu mam zestaw do fondue. Może czas go użyć. Z ogrodu mam widok na góry. Więc i może ten klimat da się poczuć.
Pozdr
M
izzy
Będziemy wracać w to miejsce jeszcze nie raz. Kto wie. Może dołączycie kiedyś? Od Was bliżej ;)Do fondue są gotowe mieszanki serów, można je dostać w supermarkecie, nie są wybitnie tanie, ale raz na kiedy czemu nie. Zwłaszcza jak masz zestaw. A jeśli nie to polecam czekoladowe fondue 😉 Na pewno dziewczynki będą zachwycone. Ulubione owoce maczane w gorącej czekoladzie w sam raz na zimne wieczory przy kominku 🙂
Zazdroszczę widoku – ja na razie też mam fajny, ale pewnie niedługo stanie tam czyjś dom.
Jeśli podobały Ci się zdjęcia ze Szwajcarii to polecam też Winnice Lavaux. Zdjęcia też na blogu. Eh, szkoda, że to koniec wakacji i czeka nas deszcz i szare dni.
Pozdrawiam serdecznie!
Hephalump
Fondue czekoladowe…
E… Żona mówi, że dziewczyny już chyba za dużo słodyczy. 🙂