Papugarnia Carmen
Chyba pani pierwszy raz u nas?, usłyszałam, gdy kupowaliśmy bilety do Papugarni Carmen w Warszawie. Zdziwiona odpowiedziałam: No, tak, a czemu pan pyta? Dlatego, że mam długie włosy a papugi je wyrywają? Nie wiem skąd przyszła mi do głowy taka beznadziejna odpowiedź, ale pan okazał się mieć spore poczucie humoru i z poważną miną zakomunikował, że Tak, włosy to swoją drogą wyrywają, a te kolczyki i wisiorek to w sam raz do ich kolekcji. Z prędkością światła wyjęłam z uszu swoje ulubione długie kolczyki i pozbyłam się z szyi rzemyczka z małą muszelką. Jak się po chwili okazało, nie tylko ja błysnęłam swoją inteligencją. Usłyszałam bowiem, jak mój szanowny małżonek kupuje bilety: Jeden rodzinny i dwa emeryckie poprosimy. Facet zbaraniał, więc sparafrazowałam – Poprosimy jeden bilet rodzinny i dwa ulgowe, a on na to, że teraz to już na pewno mój mąż ma przekichane u swoich teściów (wybraliśmy się z moimi rodzicami) Kiedy na dodatek usłyszał, że poprosimy “jedno jedzenie”, skwitował: No wie pan, jedno danie na 6-osobową rodzinę? Niewątpliwie miał człek poczucie humoru, więc pogadaliśmy chwilę i udaliśmy się do szatni zostawić kurtki.
Ceny |
Kto mieszka w Papugarni “Carmen” |
Papugarnia Carmen to jedno pomieszczenie, w którym papugi latają na wolności i można je karmić, brać na ręce, obserwować.
Oczywiście pod koniec dnia, papugi są już tak najedzone, że nie każda jest zainteresowana jedzeniem, ale na szczęście na chętne nie można narzekać. Szczególnie upodobały sobie mojego męża, a zwłaszcza jego plecak.
Poza naszym zasięgiem zostają jedynie Ary, które majestatycznie siedzą i obserwują nas. Od czasu do czasu przelatują nam nad głowami, tworząc wiatr.
Szczęśliwy wybranek |
Polecam wam odwiedzenie waszej lokalnej Papugarni:) To dobre miejsce na spędzenie czasu w chłodne jesienno/zimowe popołudnia
2 komentarze
Ahaja
Czy wypróżniają się też na głowy? 😀
No, kochana, teraz to z kolei trafiłaś w mój gust. Kocham papugi. Miałam kiedyś Nimfy – coś cudownego. Mogłabym opowiadać o nich godzinami! Latały swobodnie po mieszkaniu (każdy domownik miał nabyty odruch zamykania drzwi i okien przed wypuszczeniem ich z klatki), jadły z mojego talerza (wciągała makaron z zupy:D), czytała ze mną (połowa Pana Tadeusza była wydziurkowana), siadała na głowie, ramieniu, kłóciła się, skubała ucho, dawała buzi…
A w Papugarni nie byłam, choć się wybierałam 🙁
izzy
Hahaha, a wiesz, że o tym samym pomyślałam pierwsze jak tam weszłam? Mój mąż odpowiedział, że chyba tak i żeby uważała, bo z moim szczęściem na na mnie narobią 😉
Wiedziałam, że jak nie owce to ptaki Ci się spodobają 😉 Musiało to fajnie wyglądać jak jadły ten makaron! Ja miałam tylko kanarka, ale bardzo przeżyłam jego śmierć i rodzice już więcej mi nie kupili. Mam jeszcze jedno doświadczenie z papugą, ale to na osobnego posta, zadedykuję go specjalnie dla Ciebie 🙂
Jak lubisz papugi to wybierz się do Papugarni, na pewno nie będziesz żałować 🙂