Tradycją naszego żłobka i przedszkola jest organizowanie przed świętami spotkań z rodzicami o dumnej nazwie “Warsztaty Bożonarodzeniowe” Jak wiecie ja osobiście talentem do DIY nie grzeszę, więc raczej traktujcie moje prace jako przykład jak czegoś nie robić 😉 Z pomocą w takich sytuacjach przychodzi zawsze mój małżonek, który może wybitny nie jest, ale potrafi stworzyć coś, co przypomina zamierzony cel.
Na warsztaty mieliśmy przynieść styropianową bombkę i jakieś ozdoby. Pech trafił, że w Auchan, gdzie szukałam tych właśnie produktów, zostały tylko bombki giganty. No nic. Zakupiłam bombkę, klej z brokatem i inne drobiazgi, które można poprzylepiać.
Na miejscu dziewczyny obie zabrały się ochoczo do pracy. Czasem miałam wrażenie, że wszyscy jesteśmy na jednym poziomie, smarowaliśmy tę biedną bombkę klejem, a potem doczepialiśmy co popadnie. E. bardzo zaangażowała się w ozdabianie, J. wyciskała z tuby tony brokatu. Potem już chyba jej się znudziło i poszła do kącika z zabawkami. Na koniec, panie rozdały nam małe słoiczki i mieliśmy zrobić z nich lampioniki. Mój mąż tak się wkręcił, że (jak to się śmiała potem koleżanka) zrobił od razu prezent na Walentynki 😉 Wszystko pięknie, tylko chcąc naprawdę zapalić w środku świeczkę, czy choćby tealight, jestem pewna, że uruchomilibyśmy czujniki dymu;)
Podsumowując, warsztaty były udane, spędziliśmy razem czas i dobrze bawiliśmy się z dziećmi i innymi rodzicami. W domu ucieszona E. opowiadała, że zrobiła super bombkę dla naszej rodzinki. (o zgrozo bombka przyjechała z nami i powinna zawisnąć na choince) Niestety czeka nas jeszcze jedna próba naszego wątpliwego talentu – warsztaty u drugiej córki. Tym razem chyba pojadę kupić zwykłe naklejki świąteczne, by uniknąć uczucia Déjà vu.
|
Nasze dzieło – z góry przepraszam jeśli ktoś będzie mieć koszmary nocne |
|
Dzieło mojego męża – lampionik 🙂 |
10 komentarzy
Hephalump
Jak dla mnie bomba 😉
M
izzy
Tak, i to tykająca 😉
Lady Makbet
Pisałam ostatnio u siebie, że mój tata co roku wieszał na choince pogryzmolonego przez trzyletnią mnie papierowego aniołka. Był o wiele gorszy od Waszej bombki, w dodatku z roku na rok bardziej pognieciony i okurzony. Jako nastolatka wstydziłam się go, ale tata powtarzał, że to jest pierwsza wykonana wspólnie przez nas ozdoba i ma zostać. Dzisiaj go rozumiem, bo postąpiłabym identycznie. Tak właśnie widzę tę Waszą bombkę. Patrzę na nią oczami Twoich córek i widzę "superbombkę dla Waszej rodzinki". Nie może jej zabraknąć na choince!
izzy
Tak, wiem, że masz absolutną rację. A takie ozdoby zyskują na jeszcze większej wartości, gdy już tej osoby zabraknie. Wtedy nawet najmniejszy cekin jest wart milion dolarów.
Bombka wygląda jak wygląda, ale została w zasadzie zrobiona przez dzieci. ( z naszą pomocą) Nie powiem, były sytuacje, że mamusie zrobiły cudowne bombki, ale co z tego jak dzieci siedziały obok i się nudziły…
Na choince, powiadasz… hmm, mam obawy, że mogłaby ją przewrócić 😉
Dziubasowa
Matko, czytam ostatnio za dużo kryminałów i przesuwając powoli zdjęcia, myślałam, że to krew a nie wstążka 😀 A lampionik taki w stylu Moulin Rouge – pełna awangarda! 🙂
Szacun za wenę, nie umiem robić takich rzeczy!
izzy
Hahaha, na szczęście krew się nie polała. Jeszcze 😛 Tak tak to styl Moulin Rouge! 😀
Jakby coś to przyjmuję zamówienia na Walentynki – mąż zrobi specjalnie dedykowaną dla was ozdobę 😀 Oryginalny i unikatowy przedmiot 😀
tygrysimy
Jak dla mnie rewelacja. Ja najbardziej lubię dziecięcą radosną twórczość. A przy choince mam zasadę: im bardziej pstrokato, tym lepiej. I jeszcze jedna wartość dodana: to Wasza wspólna rodzinna ozdoba. Z racji tego najpiękniejsza.
Z lampionikiem musicie chyba jednak uważać. Nie stawiajcie zbyt blisko świątecznego drzewka, żeby nie jaśniało zbyt mocno 🙂
izzy
No właśnie. Tak jak pisałam do Lady Makbet, cieszę się z tego, że robiliśmy ją w 4 i dzieci są zadowolone. A że wygląda jak wygląda to jak sama mówisz może i dobrze, bo tu jest miejsce właśnie na pstrokate ozdoby :))
Hahaha, tak lampionik jest the best ! Nie będę raczej go podpalać, niech stoi sobie na stole 🙂
Ahaja
Ależ ta bombka jest piękna!
izzy
Hahaha, dziękuję kochana :* Może to też kwestia praktyki, ta była robiona w żłobku, w przedszkolu już poszło nam lepiej 😛