Wakacyjny miszmasz.
Nie uwierzycie, ale ostatnio paradoksalnie mam mniej czasu niż wtedy kiedy pracuję. Dni mijają nam bardzo szybko, niby całkiem zwyczajnie, bo jeździmy na zakupy, bawimy się w ogródku, pluskamy w basenie, ale ciągle coś jest. I choć obiecuję sobie, że już na pewno wieczorem siądę i nadrobię wszystko, to zawsze znajduje się coś innego.
Dwa razy odwiedziły nas koleżanki dziewczynek, więc miałam okazję zobaczyć jak to jest mieć 3 córki;) Mój małżonek natomiast, od kilkunastu dni przebywa na SPA w rowach. I nie, nie mam na myśli znanej miejscowości nad morzem Rowy, a prawdziwe rowy melioracyjne, z których jeden przebiega przez naszą działkę 😉 Bywa, że znajdziecie tu prawdziwe pijawki, więc jest leczniczo a wysoka temperatura sprawia, że mamy saunę, więc SPA jak nic! Jakby coś to zapraszam serdecznie 😉 Ja osobiście wolę się oddać moim różyczkom :))
A to inne kwiatki z mojego ogródka 🙂
Także jak sami widzicie jest co robić. I żeby nie było, nie mówię o pielęgnacji kwiatów tylko o delektowaniu się nimi 😉 No jak tu nie zakochać się choćby w tym cudownym zapachu białej róży Jana Pawła.
Wprawdzie nie jest to miejsce, gdzie skacze adrenalina, ale można spędzić fajnie czas, dzieciaki mają duże terenu i atrakcji, żeby się wyszaleć. Poprzednim razem byliśmy po sezonie, więc teraz liczyłam powiem szczerze na więcej animacji. A tu lipa. Był wprawdzie jakiś podstarzały komik, czy tam klown niech mu będzie, ale wiecie co? Niektórzy powinni w pewnym wieku naprawdę przejść na emeryturę (z całym szacunkiem do osób starszych, bo tu raczej mam na myśli nie stricte wiek, a cechy osobowości, charyzmę) Dla mnie pan był żałosny i nie miał podejścia do dzieci, ale tym oczywiście się podobał pokaz w stylu “upada mi piłeczka, którą rzucam” Najwidoczniej niektórym rodzicom również przypadł do gustu, gdyż ochoczo kręcili filmiki swoimi telefonami. Najfajniejsza była zabawa na sam koniec, taniec z Mordolami (czyli maskotkami Magicznych ogrodów) Zabawy prowadzone przez młodych animatorów w towarzystwie miłych futrzanych stworzonek dały dzieciom dużo radości.
Wybraliśmy się również do warszawskiego zoo, gdyż jakoś ostatnio nie było nam po drodze. Dziewczynki z zainteresowaniem oglądały zwierzątka, ale Misia nie była pocieszona – miś gdzieś się schował i nie miał zamiary wychodzić do ludzi w taką pogodę. Za to słonie dały nam “specjalny pokaz” Jeden z nich świetnie bawił się gałęzią, po czym wszedł do wody i zakosztował kąpieli na oczach zachwyconych widzów 😉 Mieliśmy również okazję zobaczyć lwa w całej okazałości. Leżał na głównym miejscu swojego wybiegu, na małym wzniesieniu, a po chwili wstał i pochwalił się swoim pięknem. Potem podniosła się pani lwica i jak to stwierdziła Misia “padła”, czyli położyła się na plecach, by powrócić do wypoczynku.
Dziewczyny naciągnęły nas na przejażdżkę konikami, a dokładniej jednorożcami, takimi sztucznymi. No niech im będzie, raz nie zawsze 😉
Dziś spontanicznie odwiedzili nas znajomi znad morza, jadąc na wakacje i zatrzymali się u nas jak się okazało na noc. Nie widzieliśmy się odkąd są dzieci, więc to zupełnie inny wymiar spotkania. Oni mają dwójkę i my dwójkę. Wspominaliśmy stare czasy oglądając filmiki z naszej wycieczki pod namiotem 10 lat temu i koleżanka stwierdziła, że wtedy wydawało jej się, że źle wygląda, a teraz wszystko by dała, by być taka młoda jak wtedy hahaha. No i tak to właśnie jest z nami kobietami. Oni jadą jutro dalej, a my pomalutku też będziemy się szykować do wyjazdu. W międzyczasie muszę też przygotować dla dziewczynek rzeczy do przedszkola, bo jak wrócimy po wakacjach to muszą mieć wszystko gotowe.
I na koniec wisienka na torcie. Pewnego dnia, kiedy to zadowolona właśnie przygotowywałam obiad nucąc mój tegoroczny wakacyjny przebój, wpada przerażona Elsa ze słowami “Wybaczysz mi”?, “Ale nic się nie stało”? “To nic”? Patrzę na nią, cała buzia we krwi i mówię: “Jak to nic się nie stało! Ty nie masz jednego zęba”! Powiem wam, że zamarłam. Dziewczynki grzecznie bawiły się na dworze, jeździły na rowerku a tu nagle twoje dziecko wygląda jak Stu z filmu KacVegas! (dla niewtajemniczonych zdjęcie poglądowe poniżej, jedyna różnica to taka, że u Elsy brakuje dolnego zęba…)
20 komentarzy
Soñadora
Biedna Elsa 🙁Ja tam lubię jesień 😊
izzy
Ja też lubię jesień. Z tym, że po jesieni następuje już nielubiany przeze mnie okres, czyli nie ma śniegu, nie ma liści na drzewach, pada deszcz, jest zimno, robi się ciemno o 15.30 😉
Eh, a Elsa musi na razie żyć bez jednego zęba 🙁
Aaaa
Ja sobie ostatnio z mężem żartowałam, że odpocznę jak wrócę do pracy bo w domu z dziećmi to jakoś nie bardzo jest jak 😉 .
Ja bardzo lubię jak mojego syna odwiedzają koledzy albo koleżanki (albo przynajmniej niektórzy z nich) – mimo, że w domu min. 3 dzieci to do ogarnięcia tylko jedno. A najbardziej lubię jak mogę syna z rewizytą do takiego kolegi/koleżanki odwieźć.
Ty szykujesz się do wyjazdu a ja szykuję wyprawkę dla zerówkowicza. Nie wiem jak jest w waszym przedszkolu ale w naszym musiałam kupić tylko kapcie, szczoteczkę i pastę do zębów bo wszystkie materiały plastyczne itp. kupowało przedszkole ze składki na radę rodziców. Tak więc jak dostałam listę ze szkoły to trochę mi się w głowie zakręciło ile tego jest 😉 .
Misie w warszawskim zoo jakieś leniwe w tym roku – byliśmy jakiś miesiąc temu i też się pochowały.
A może Elzie ten ząbek się ruszał i upadek tylko przyspieszył bieg spraw? Mój syn stracił pierwszego zęba w trakcie jedzenia … zupy pomidorowej. Trudno było się zorientować gdzie zupa gdzie krew.
Miłego tygodnia.
Aglaia.
izzy
No jak to, byliście w Warszawie nie nie wpadłaś na kawę? Obrażam się… 😉
Tak sobie czytam co piszesz o zębie i hmm. Możliwe, żeby u 5-latki już się ruszał? Sama nie wiem, muszę poczytać. A czy znaleźliście tego zęba, czy został skonsumowany?;) Też akurat trafiło na zupę pomidorową hahaha, choć lepszy chyba byłby barszcz czerwony 😉
U nas też tak jest w przedszkolu, że kupujemy kapciuszki, szczoteczkę i pastę do zębów. Na resztę się składamy i kupują panie z Rady Rodziców. Ale wyobraź sobie w żłobku mieliśmy takie ambitne (może powinnam napisać zbyt ambitne) panie, że jak poszłam z listą do sklepu to pani pyta, czy to do zerówki, mówię, że nie, do żłobka. Wyobraź sobie dla roczniaka: 3 rodzaje farb, kolorowy papier, kolorowy brystol (5sztuk), 3 rodzaje kleju, 5 sztuk krepiny i wiele, wiele innych. Nie powiem, sporo z nimi robiły, ale uważam, że to przesada. Chyba inni też, bo potem zmienili i tylko w starszych grupach było więcej. Na wyprawkę plastyczną dla 1 dziecka wydawałam ponad 100zł! Do tego jeszcze higieniczna. A weź.. Żłobek państwowy, też mi. Teraz chyba 50zł płacimy na rzeczy plastyczne plus ileś tam na książki.
Aaaa
Może dziewczyny chodziły do żłobka o profilu plastycznym 😉 . Mój syn miał nianię – pasjonatkę prac plastycznych więc w domu miałam mnóstwo ciekawych rzeczy, o których nie miałabym pojęcia gdyby nie niania. Ale przynajmniej dzięki temu po drugim dniu w przedszkolu ciocia się mnie zapytała "A kto go tak ładnie nauczył pędzelek trzymać". A do zerówki kazali tylko jedne farby kupić (plakatowe).
Mój stracił pierwszy ząb jak miał 5 lat i miesiąc. Ruszał się już ok. 5 urodzin. Rozmawialiśmy z naszą dentystką – to zupełnie normalne. W tej chwili, w wieku nieco ponad 6 lat ma 4 stałe jedynki. 2 stałe dwójki, a kolejnych dwóch mlecznych dwójek już się pozbył. Z tego co widzę sporo dzieci w jego grupie zaczęło już wymieniać zęby ale mój syn w tym aspekcie akurat był pierwszy z czego był bardzo dumny. Aglaia.
izzy
Chyba skłaniam się ku temu, że możesz mieć rację z tym zębem…
A co do prac plastycznych to fakt, sporo robili w tym żłobku i dzięki temu wiele umiejętności dziewczynki miały na wysokim poziomie, choć nadal twierdzę, że trochę przesada.
olitoria
Kwiaty przepiękne 🙂
Biedna Elsa, ale jak zwykle wywołała u mnie wybuch śmiechu. Przecież ona jest nie do ogarnięcia! Hahaha!
A jaki to masz tegoroczny przebój? 😛
izzy
A dziekuję, dziekuję 🙂 No kwiatuszki zawsze kochałam. Nawet jak wynajmowałam 1 pokój, to musiał mieć balkon i pierwsze co zakupiłam to pelargonie :))
Mówisz, że Elsa wywołała u ciebie wybuch śmiechu? Tia, mnie tam do śmiechu nie było jak wpadła do kuchni w buzia jej wyglądała tak, jakby kogoś wyssała…
Mój letni przebój? yyyyy a taki tam, po hiszpańsku ;);)
Jaga
Wiem co to znaczy nie mieć czasu nie pracując….:) u nas w domu istny młyn – jedni przyjeżdżają inni wyjeżdżają w porywach jest koło 12 osób, kocham moją rodzinkę, ale cieszę się, że październik już blisko. 🙂 Ale w moim przypadku to dobrze, że tyle się dzieje, bo w ciszy chyba bym zwariowała
izzy
Mówisz, że jesienią już nie tacy chętni do odwiedzania? 😉 Ja lubię ludzi, lubię gości, ale też lubię i muszę czasem odpocząć i pobyć sama. Myślę, że po części dlatego, że z racji swojej pracy dużo gadam, czasem ludzie przychodzą nie tylko na lekcję, ale też na pogaduchy, więc dla mnie odpoczynkiem jest naprawdę czas, gdy nic nie mówię 😉 (mój mąż jest szczęściarzem prawda?:P) Nie rozumiem za bardzo moich sąsiadów. Z ręką na sercu nie pamiętam ani jednego weekendu, żeby tu kogoś nie było. No chyba, że wtedy, kiedy oni są w gościach… A 12 osób to sporo, chyba, że to bliska rodzina, więc nie trzeba się nimi zajmować. Najgorsi są tacy goście, którzy usadzą się za stołem i tak siedzą,a ty chodź koło nich i obsługuj… A jak już przyjadą na nocowanie to bez wina się nie obejdzie 😉
Jaga
MIałam tylko raz takich oszołomów którzy (jak mawiała moja babcia) siedli jak na weselu i czekali a nieraz się wręcz domagali kawy czy ciastek do kawy. Ale tak to wszyscy znajomi czy rodzina czuje się u nas jak u siebie. Nikogo nie obsługuję. To nie 5-gwiazdkowy hotel tylko domek na peryferiach u Jagi. Ale przy takiej chmarze ludzi muszę częsciej odkurzać czy robić więcej jedzenia na obiady. (reszta posiłków jażdy sobie bierze z lodówki) ale wiesz ile jest prania? Kiedyś jak byłam wściekła powiedziałam do męża że nie robię nic innego tylko chlanie i pranie. Ale też ich lubię i oni nas pewnie też skoro tak często tu przyjeżdżają. Teraz trochę "spokoju" bo jest nas tylko 7 osób : ) a we wrzęsniu dołącza jeszcze siostra z Włoch (teraz są jej dorosłe dzieci) więc byle do jesieni.
izzy
O ja! Ale super! Wiesz, zawsze chciałam mieć tak jak Ty. Duża rodzina, przyjeżdżają i jest wesoło. Na razie nie było mi dane, ale liczę na dziewczyny 😉 Może marzenie się spełni i jako babcia będę czekać aż wszyscy się zjadą i wypełnią radością dom na Boże Narodzenie :))
Dziubasowa
1 – kwiaty cudne!!!
2 – chcę do tych ogrodów!!!! AAA!
3 – Elsa pozbyła się zęba w hardcorowy sposób, jak prawdziwy kaskader 🙂
izzy
Magiczne Ogrody – jakąś godzinkę od Radomia w prawo, więc jeśli kiedyś będziecie jechać na północ np. na Mazury, albo do nas 😉 to może warto zboczyć z drogi? Bo tak, żeby specjalnie to hmm, sama nie wiem.
Hahaha, mówisz, że Elsa nadaje się na kaskadera? Na razie najlepiej wychodzi jej rządzenie i ustawianie innych, więc widziałabym ją w zawodzie albo nauczycielki, albo szefowej (nie daj Boże :P)
A kwiaty dziękuję 🙂 Tak jak pisałam do Olitorii zawsze je kochałam 🙂 Tylko odkąd mam swoje róże to mąż przestał mi kupować 😀
Dziubasowa
Odkąd zasadziliśmy choinkę, Dziubas marzy, że nie będzie jej w domu na święta. Każe mi dekorować tą w ogrodzie 😀
To ja chyba kwiatków sadzić nie będę…poznam, jak mi wyrwie rozchodniki z frontu!
DrogaNieNaSkróty
Albo każe Ci samej sobie zerwać na dzień kobiet 😂
DrogaNieNaSkróty
Izzy, ślicznie tam u Ciebie 😊 Powinnaś jeszcze podpisywać zdjęcia tych pięknych kwiatów nazwami ich gatunków, zainspirowałabyś pewnie niejedną osobę do działania w ogrodzie (a przynajmniej mnie 😉)
izzy
Dziękuję kochana :* Wiesz, ogródek mam w sumie od roku, wcześniej celem była trawa i winobluszcz na jednej części ogrodzenia, żeby nas zasłonić 😉 Także ja też eksperymentuję i zaczynam, więc szukam inspiracji i kombinuję 😉 Na zdjęciu Hibiscus, zwykłe Surfinie, Mieczyki, Hortensja Bukietowa i Róża, która u nas super kwitnie, nie powiem, ale to zasługa ziemie, nie moja 😉
DrogaNieNaSkróty
Ekstra, ja mam akurat tuje do tzw. "zasłonięcia" 😉 Ale bluszcz właśnie posadziłam koło altany, aby ona była nim obrośnięta, zawsze mi się to podibało jak widziałam gdzieś taką kompozycję, bo to tak ładnie wygląda 🙂 I nie bądź taka skromna, ręką ogrodnika ma chyba największe znaczenie 😉😘
izzy
Mój nazywa się winobluszcz i nie jest zimozielony tylko zmienia się na czerwony jesienią. Właściwie już część jest czerwona, wszystko zależy od pogody. W ciągu 3 lat zarósł prawie całą siatkę, więc jeśli chcesz się zasłonić to w sam raz. Możesz też zainteresować się tym zimozielonym, bo wtedy nie jest tak "łyso"
Ze mnie ogrodnik żaden, poważnie mówię 😉 Ale lubię kwiaty, jak pojadę do ogrodu z roślinami, to przepadam jak niektóre kobiety w sklepie z ciuchami :D:D