Normalność nienormalnością podszyta.
Tak sobie czasem obserwuję ludzi, słucham co piszą, co mówią, jak się zachowują i chciałabym dziś podzielić się z wami pewnymi przemyśleniami.
Nie jest dla mnie problemem to, że ktoś jest gejem, ale już nie stanę po jego stronie jeśli jest po prostu złym człowiekiem. Nie mam problemu z tym, że ktoś jest zwolennikiem danej partii, póki nie szerzy nienawiści do drugiego człowieka. Nigdy nie śmiałabym napiętnować kogoś, bo inaczej się ubiera, bo nie ma wykształcenia, bo jest po rozwodzie, czy dlatego, że jest nudny. Każdy kieruje swoim życiem, ja także. Zaczęło mnie jednak drażnić to, że od jakiegoś czasu ludzie zaczęli się bardzo “obnosić” ze swoimi wyborami, dając innym wyraźnie do zrozumienia, że to co oni robią jest jedyne i słuszne. Takie weźmy na przykład chodzenie do kościoła. Co by nie mówić stało się ostatnio niemodne. Nikt nikogo nie zmusi, by co niedzielę pokazywał się na mszy, nikt nikogo nie zaciągnie tam siłą. Nie rozumiem jednak dlaczego ludzie, którzy postanowili nie chodzić, zaczęli nagle wyśmiewać się z tych, którzy nadal to robią. Zostaliśmy okrzyknięci ciemnotą, wierzącą w głupie zabobony. Do tego stopnia, że to my wstydzimy się, że jesteśmy praktykujący. Czy to, że w coś wierzymy oznacza, że jesteśmy głupi? Jeżeli ktoś w religii widzi tylko księdza pedofila, to jest jego sprawa. Ja tak samo mogę w każdym lekarzu widzieć łapówkarza, a w nauczycielu nieroba. Mój wybór.
Kolejny przykład. Geje, lesbijki, transseksualiści. Istnieli zawsze i w sumie jakoś nigdy nie miałam sytuacji, w której coś złego spotkałoby mnie ze strony którejkolwiek z grup. Byłam w Tajlandii i na każdym kroku zastanawiałam się, czy ten człowiek, którego mam przed sobą to kobieta, czy mężczyzna. Ale nawet przez myśl mi nie przeszło, by nazwać kogoś dziwadłem, nienormalnym, złym. Ale czy to w co wierzymy, jak żyjemy jest właśnie tym czynnikiem, który wpływa na to, czy mamy rację, czy też nie?
Weganie, wegetarianie. Też ostatnio bardzo modne. I wiecie co? Pomimo tego, że weganizm jest dla mnie wielką abstrakcją, to nie mówię, że ktoś ma nierówno pod sklepieniem nie jedząc jajek, bo kura cierpi ( Można przecież kupić wiejskie jaja od kur szczęśliwych) Tyle że weganizm, to w dużej mierze filozofia życia i często spotykam się z tym, że to oni wytykają mnie palcami (lub dają do zrozumienia), że ze mną jest coś nie tak. Czują się lepsi, bardziej światowi i bardziej uświadomieni, a ja żyję nadal w ciemnocie nie zdając sobie sprawy z tego, jak to wszystko wygląda. A przecież ja może wiem to wszystko co oni, tylko wybieram inaczej?
I ostatnia sytuacja, bo chyba właśnie ona skłoniła mnie do napisania tego posta. Napiszę, choć pewnie zostanę wyklęta przez niektóre mamy 😉 Byliśmy ostatnio w Ikei. Nie ma zmiłuj się, zawsze musimy zahaczyć o tamtejszą restaurację i zjeść ciasto. Siedzimy przy stoliczku, aż tu nagle koło nas siada pani z maluszkiem, podnosi sweter do góry i z obnażoną piersią karmi dziecko. Wiem, już wam się ciśnienie podniosło, ale tłumaczę o co mi chodzi. Ikea świetnie jest przystosowana dla dzieci. Jest specjalny pokoik do karmienia, gdzie znajduje się fotel, przewijak, nocniczki, umywalka i niska toaleta dla starszych maluszków. W ciszy i spokoju, większość matek woli właśnie tam nakarmić dziecko. To nie jest tak, że ja mam problem z tym, że ktoś karmi piersią koło mnie. I nie wynika to też z tego, że sama nie nigdy tego nie doświadczyłam i zazdroszczę. Akurat karmienie piersią nie było szczytem moich marzeń i taki sam pogląd miałam wiele lat temu, kiedy jeszcze myślałam, że urodzę. Kobieta może czuje się dumna z tego, że karmi naturalnie, ale dla innych nagie piersi są nadal częścią ciała niezwykle intymną. Ja jak ja, ale dlaczego mój mąż ma patrzeć na obcą babę i jej biust? Powiem wam, że mnie to w jakiś sposób krępuje, zwłaszcza w restauracji. Oczywiście można na mnie naskoczyć, że nie rozumiem tego, że to naturalne wszystko i tak dalej, ale ja sobie nie wyobrażam siebie obnażającej biust w miejscu publicznym i czującą się z tym dobrze. Bo tu nie chodzi o karmienie dziecka, ale o stworzenie sytuacji niekoniecznie komfortowej dla drugiej osoby. Można przecież użyć pieluszki, by zakryć intymną część ciała i w zasadzie nikt nie zwróci uwagi na matkę karmiącą. Wspominałam wam nawet kiedyś o takiej sytuacji, też dla mnie ciekawej, kiedy to na placu zabaw, do kobiety siedzącej obok mnie, podbiega 2-latek, ona podnosi sweter i go karmi. Może nie powinno mnie to dziwić, jestem w końcu kobietą, ale tak jak mówię, czy naprawdę osoba ta nie jest skrępowana przed obcym mężczyzną? Widzi w sobie tylko “dojną krowę”, że tak to ujmę brzydko?
Żyjemy w czasach, w których ekshibicjonizm jest obecny na każdym kroku. Nie wystarczy być wegetarianinem, trzeba chwalić się tym na Facebooku, wrzucać zdjęcia z posiłków na Instagram i przy każdej nadarzającej się okazji napiętnować tych, którzy jedzą mięso. Do kościoła chodzić nie muszę, ale to mi nie wystarczy. Muszę pokazać wszystkim innym, którzy chodzą, że nie są normalni, że ja jestem już na innym poziomie, bo zrozumiałem, że wiara do niczego nie prowadzi. Mam dziecko. Pochwalę się wszędzie, gdzie się da, nie tylko w mediach społecznościowych, ale pani w kasie w Biedronce i wszystkim znajomym, których spotkam. Przecież mam prawo do tego, nie zabronią mi się cieszyć. Co mnie interesują inni. Koleżanka pewnie nie ma dziecka, bo jak widać karierę robi, ostatnio dostała awans. Geje, lesbijki domagają się praw. W porządku, niech się domagają tolerancji, jestem za. Ale dlaczego mam nieodparte wrażenie, że często to właśnie oni nie są tolerancyjni wobec hetero?
Słowo “normalny” wkradło się do naszej codzienności na stałe. Kupujemy “bilet normalny” i pijemy “normalną herbatę”, czyli nie za mocną, nie za słabą. Ale co tak naprawdę czyni nas normalnym? Czasem śmieję się do kogoś, żeby nie kierował się tym, co mówię, czy robię, bo skąd wiadomo, że to ja mam rację? Może to wszyscy inni są normalni a ja nie? Kto dziś wyznacza granice normalności? Ci, których jest dużo? Ci, którzy najgłośniej krzyczą? Czy ci, którzy są ładni, bogaci i mają wpływy? To właśnie oni mają największe możliwości. I tak sobie siedzę i zastanawiam się. A może to ze mną jest coś nie tak? Może to ja się czepiam? Może to świat poszedł po przodu, a ja gdzieś zostałam mimo wszystko daleko z tyłu? Może szeroko rozumiana dziś tolerancja na tym właśnie polega? Że wszyscy mogą wszystko. Bo mają do tego prawo, jak to się często mówi. A ja tu robię z igły widły, bo nagle przeszkadza mi kobieta z piersiami na wierzchu w Ikei. Tak więc moi drodzy, biorąc pod uwagę to, że definicji normalności nie znalazłam, uznaję, że wszyscy jesteśmy normalni. Albo nienormalni. Jak kto woli 😉
24 komentarze
Agata
No jasne, ze wszyscy jestesmy lekko stuknieci. 😀
Wiesz, nie dziwie Ci sie, ze sytuacja wydala Ci sie lekko niesmaczna. I pisze to matka polka karmiaca. Wykarmilam piersia dwoje glodomorow i owszem, zdarzylo mi sie karmic w miejscach publicznych. Za kazdym razem byl to jednak nagly wypadek, a ja staralam sie robic to jak najdyskretniej, odwrocona tylem i zakryta. Tymczasem, dwa tygodnie temu bylismy z dzieciakami w zoo. Natknelam sie tam na kobiete, ktora juz z daleka zwracala na siebie uwage. Widzialam, ze niesie dziecko, ale trzyma je jakos tak dziwnie. Byli miedzy nami ludzie, wiec nie moglam zobaczyc dokladniej, dopoki nie byla dosc blisko. Wtedy zauwazylam, ze dziecko "wisi" pod nietypowym katem bo ssa cyca. I tu wszystko mi opadlo. Jej maluch to nie byl juz niemowlaczek, tylko dzieciak, na oko, sporo ponad roczny. Szla sobie nonszalancko z tym dzieckem uwieszonym u cycka. Bluzke miala calkowicie opuszczona, a ze maluch juz ciezki i niesiony w pozie "na luzaka", wiec piers naciagnal i w rezultacie praktycznie cala byla wywalona na wierzch. I ta kobieta szla tak sobie, otoczona obcymi ludzmi, nawet nie probujac sie okryc lub chociaz usiasc na laweczce i lekko odwrocic. Obok biegaja obce dzieci, zerkaja obcy tatusiowie…
Coz… Chociaz jestem wielka zwolenniczka karmienia naturalnego, chociaz sama karmilam, TO tez nie wydalo mi sie normalne. 😀
izzy
Otóż to! Przecież ja nie mam problemu z tym, że matka karmi, chwała jej za to, tylko jak mam do czynienia z takimi sytuacjami o jakich piszesz to jest to dla mnie niekomfortowe i tyle. No, ale już ten przykład jaki podałaś to padłam 😀 I wiesz, jeszcze ona dumna wychodzi na to była hahaha. Takie trochę, "funny oh my God" 😀
Przypomniała mi się głupia komedia z Sandlerem, Grown ups, w której do cycatej pani podchodzi taki duży chłopak i ktoś tam ją pyta ile on ma, a ona, że 48… miesięcy 😛
Czyli mówisz, że wszyscy jesteśmy lekko stuknięci? hahaha Pocieszyłaś mnie 😀 No bo oczywiście są jakieś ustalone normy zachowania, wiadomo, ale reszta? I tak się nie dogodzi. Ja staram się jednak myśleć o tym, by zachować jakiś komfort, nie tylko mój.
P.S. Chyba Cię ściągnęłam myślami, bo wczoraj czytałam Twojego bloga, tylko tyle naprodukowałaś, że nie zdążyłam już skomentować 😉 Zaraz nadrobię :))
Anonimowy
Zgadzam się z tym co Pani napisała. Wydaje mi się, że żyjemy w takich czasach, gdzie wszystko co było kiedyś ,,normalne" odeszło gdzieś do lamusa, natomiast promuje się wszystkie ,, odmienności" i wpaja ludziom , że to jest teraz ok.
Co do karmienia piersią, mimo, że nigdy nie będę mogła tego doświadczyć to jestem tego zdania, że każda kobieta ma jakieś wyczucie smaku. Wiadomo gdy dziecko jest głodne to trzeba je nakarmić, ale po co się afiszować z gołym cycem i to w dodatku w miejscu publicznym? Ja kiedyś byłam świadkiem jak młoda kobieta karmiła dziecko w kościele na mszy, dokładnie na kazaniu. Wyciągnęła pierś na wierzch i jakby nigdy nic podała ją dziecku. Kobieta siedziała na wprost mężczyzn więc można sobie wyobrazić jakie mieli widoki…
Soñadora
Papież poprosił kobiety w Bazylice sw. Jana, żeby nakarmiły płaczące dzieci. Ciekawe, że on nie widział w tym nic… zdrożnego?
izzy
Anonimowa, mam dokładnie te same spostrzeżenia. Bo choć można polemizować co dziś jest normalne w stosunku do tego co było kiedyś,( bo faktycznie zmieniły się czasy, ludzie) to nie podoba mi się, że tych, którzy zostali przy tym co znają, co było kiedyś napiętnuje się i właśnie wpaja, że to z nimi jest coś nie tak 🙁
A sytuacji z kościoła nie jestem w stanie sobie wyobrazić niestety. Ja bym się najzwyczajniej w świecie krępowała.
Przykro mi, że karmienia samego w sobie nie będziesz mogła nigdy doświadczyć. No cóż, ja również znam to tylko z teorii. Wszystkiego dobrego i dziękuję za komentarz 🙂
Soñadora
Kurcze. Nie wiem, jak to wyglądało, więc nie będę oceniać. Ale zawsze jest mi przykro,jak ktoś źle ocenia mamy karmiące publicznie. Nigdy mi to nie przeszkadzało, również wtedy, kiedy myślałam, że sama nigdy karmić nie będę. A już teraz, jak to się dzieje, tym bardziej. Sama karmię w miejscach publicznych i nigdy nie czuję się tym skrępowana, bo robię to dyskretnie, co nie znaczy, że zakrywam się pieluchą. Po prostu unoszę bluzkę, ona zasłania górną część piersi, a resztę głowa dziecka. Ewentualnie wkładam coś przeznaczonego do karmienia. Myślę, że problem polega na tym, że piersi traktujemy jak obiekt seksualny, podczas gdy one służą właśnie do tego, co tak nas oburza – wykarmienia młodych, jak to u ssaków. Nigdy nie chowałam się w pokojach dla mam, bo lubię sobie w tym czasie spokojnie wypić kawę, a nie siedzieć w zamknięciu i wpatrywać się w ścianę lub ekran telefonu. Bo karmienie trwa zwykle trochę dłużej niż kilka minut No nic, trudno, wiem, że sporo osób ma takie podejście, jakoś muszę to przeżyć, choć jest mi przykro. Tym bardziej, że nigdy przenigdy nigdzie nie przeczytałam, że ktoś nie ma ochoty patrzeć na reklamy bielizny, które są podszyte erotyzmem, kobiety są na nich obnażone znacznie bardziej niż mamy karmiące i jakoś nikomu nie przeszkadza, że są wszędzie, ani mężom, ani żonom tychże mężów;)
izzy
Sonadora, myślę, że źle zrozumiałaś mojego posta, ponieważ nie jest on na temat mojego problemu z kobietami karmiącymi dzieci publicznie. Nawet podkreśliłam to poprzez tłusty druk. Karmienie dziecka piersią jest faktycznie naszym zadaniem jako biologiczne matki, ale nie przesadzajmy i nie sprowadzajmy tego do porównywania się ze zwierzątkami, które jedynie tym żyją. Wiesz, żaden facet Ci się nie przyzna, że krępuje go naga pierś żony kolegi, po prostu nie będzie patrzeć. Albo będzie 😉 Co do reklam to też mi przeszkadzają, nie rozumiem więc za bardzo porównania. Dlatego jeszcze raz podkreślę. Nie przeszkadza mi kobieta karmiąca, dlatego nie musisz bronić tego faktu i podawać przykładów. Doskonale to rozumiem. Ale sama piszesz, że zakrywasz się pieluszką, więc powinnaś wiedzieć o co mi chodzi. I faktycznie, większość kobiet to robi, ale nie wszystkie. Mam po prostu wrażenie, że czasem matki zachowują się jak święte krowy i uważają, że wolno im więcej, bo … są matkami. I nie mówię tylko o karmieniu, ale o wszystkim. A są też inni, którzy nie mają dzieci,albo mają dzieci, ale inaczej się zachowujące i dla kogoś może to nie być komfortowe.
A co do Ikei to ja mówię o pokoiku, w którym załatwiają się dzieci, nie dorośli. Jest fotel, lampki, przewijak i w ogóle jest przyjemnie. Jeśli ktoś nie ma ochoty to są też fotele w innych miejscach, także tam gdzie kawa tylko z boku trochę. Wcale nie trzeba siedzieć w toalecie.
Soñadora
Właśnie napisałam, że nie zakrywam się pieluchą:) Ale że mimo to karmię dyskretnie, podnoszę bluzkę do góry. Resztę piersi zasłania syn. Wiesz Izzy, nieważne czy załatwiają się dzieci czy dorośli. Za przeproszeniem, kupa to kupa, bakterie są takie same. Ja odbieram to osobiście, owszem, bo sama karmię publicznie i nie chciałabym, żeby ktoś nazywał mnie dojną krową. A już za dużo chyba takich epitetów przeczytałam w kierunku mam karmiących. Piszesz, że Ci to nie przeszkadza, ci nie jest prawdą,bo w całym akapicie udowadniasz, że jest odwrotnie. Porównanie z reklamami jest logiczne. Być może Ci przeszkadzają, ale nie piszesz o tym, tylko o mamie, która karmiła małe dziecko. Dlaczego? Ona zaspokajała podstawową potrzebę tego dziecka. Panie z plakatów zaspokajają inne potrzeby, zdecydowanie nie dziecięce. Drażliwy to jest dla mnie temat, przyznaję.
izzy
Przepraszam, czytałam w telefonie i chyba źle doczytałam z tym zakrywaniem;) Nie dopisuj proszę czegoś, czego nie napisałam i doszukuj się czegoś pomiędzy linijkami. Mam problem z kobietą karmiącą dziecko i pokazującą swoje nagie piersi, ponieważ jest to dla mnie krępujące, zwłaszcza, gdy nie jestem sama. I tyle. Tak jak Ty masz prawo karmić i się tym nie przejmować, tak samo mnie ma prawo się to nie podobać i tyle. Ja to akceptuję, bo nie mam wyjścia, ale nic mnie nie przekona. Uważam, że nawet karmienie wymaga jakiejś tam intymności. Nie nazywam kobiety karmiącej dojną krową. Napisałam, że niektóre zachowują się tak, jak gdyby były tylko dojnymi krowami. I to chyba tyle. A tak jak napisałam nikt nie każe Ci siedzieć w kibelku. W naszej Ikei część restauracji to fotele i wygodne siedzenia. Myślę, że tak jest wszędzie. Tak samo jak Ty chciałabyś wypić kawę w miłej atmosferze rozkoszując się karmieniem, tak samo ja swoją chcę wypić z mężem rozkoszującym się rozmową ze mną, a nie piersiami innej kobiety 😉 W końcu to nie kawałek ręki czy nogi 😉
Soñadora
Jeszcze muszę coś dodać, sorry. To, że karmię piersią publicznie, nie wynika z mojej dumy z tego, że to robię, to bzdura. Wynika z tego, że moje dziecko jest głodne. Pokoje w Ikei są fajne ok, ale sorry jeszcze raz, dlaczego ja mam karmić syna tam, gdzie ktoś przed chwilą załatwiał swoje fizjologiczne potrzeby? Sama też nie chciałabym jeść w kiblu…
izzy
To może jeszcze na koniec ja dodam, że kompletnie nie rozumiem dlaczego jest Ci przykro po mojej wypowiedzi. Tak jak napisałam wyżej, post dotyczy kilku przykładów zachowania kobiet a nie najeżdżania na wszystkie matki karmiące 😉 Nie bierz więc go osobiście. Ja po prostu nigdy nie widziałam w tym czegoś wyjątkowego i magicznego tak jak Ty. Wolę inne formy bliskości. A mój mąż wolałabym, żeby nie musiał patrzeć na piersi obcej kobiety pijąc ze mną kawę. Sorry.
Anonimowy
Be urazy, ale co do karmienia piersią – jesteś w błędzie. Są dzieci, które nie są spokojne, póki nie poda im się piersi. Nie chodzi o głód, lecz o ukojenie emocjonalne. Wiem, co piszę… Dlatego dla ich matek jedyna szansa na spożycie posiłku, wypicie kawy, rozmowę z przyjaciółmi (a tego raczej nie zrobią w zamkniętym pokoju), to robić to wszystko z dzieckiem u piersi. Nie każda z nich jest z tego zadowolona, zapewne niewiele jest dumnych – ale co począć? Dodam, że restauracja w Ikei to nie jest lokal elegancki, by kobieta miała się krępować przy kp. A jeszcze i to, co kiedyś rzekł mi mój mąż: że nie zna mężczyzny, dla którego karmienie piersią, nawet długie, jest jakimkolwiek problemem. Za to bywa problemem dla innych kobiet…Pozdrowienia! Hania
izzy
Haniu, ale z czym się mylę? Bo przecież ja absolutnie nie wysuwam teorii, że powinno zabronić się karmić w miejscu publicznym. Daleka jestem od tego! Sama miałam w domu strasznego głodomora i wprawdzie był karmiony z butelki to musiał mieć podany pokarm w przeciągu minuty, bo inaczej malucha słyszało całe miasto 😉 Gdybym karmiła ją piersią, to pewnie też natychmiast bym ją jej podała. Także nie doszukuj się proszę w tym co piszę teorii, to nie rozprawka o tym, czy powinno się kobietom pozwolić karmić piersią w miejscu publicznym, czy nie. Dla mnie nie ma dyskusji, że absolutnie tak. Z tym, że ma prawo nie podobać mi się, czy też krępować mnie sytuacja, w której kobieta ostentacyjnie robi to obnażając intymną część swojego ciała. Uwierz mi, nie chodzi o to, że siądzie i nakarmi dziecko. Nie wnikam w to, czy podoba się to mężczyznom, czy nie. Trzeba by przeprowadzić statystyki, ale po co? Komu to służy? Ja się tylko podzieliłam swoimi spostrzeżeniami. Nawet nie rozmawiałam o tym z mężem.
Pewnie gdybym mieszkała w Afryce to na co dzień widziałabym tysiące kobiet nie noszących biustonosza z dzieckiem uwieszonym przy piersi i byłoby to dla mnie normalne. A u nas mi to przeszkadza. Tak samo jak reklamy erotyczne o których pisze Sonadora. Choć przyzwyczaiłam się do nich, no bo jakie mam inne wyjście, to nadal mi się to nie podoba.
Tak jak napisałam, trudno dziś stwierdzić, co jest normalne, co wypada a co nie, bo każdy robi to, co uważa za stosowne. I nie mówię, że robi coś źle. Jeśli ktoś czuje się dobrze z piersią na wierzchu i podciągniętym swetrem to proszę bardzo, jego sprawa, nie musi mnie przekonywać, że nic złego nie robi. No bo nie robi. Ale to nie zmienia faktu, że ja zachowałabym się inaczej. To tylko moja opinia. Nic nie znacząca.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz 🙂
Anonimowy
Dziewczyny drogie:) Taka żwawa dyskusja ze nie mogę się powstrzymać by nie dołączyć, chociaż może moja opinia niewiele znaczy:) Mamą jeszcze nie jestem, młoda (tak mi się wydaje:D) jeszcze ze mnie,niezbyt pruderyjna dziewczyna. Przeczytałam post 3 razy, i wydaje mi się że Izzy nie chodzi o krytykowanie matek karmiących. Dyskusyjna jest sama forma w jakiej niektóre panie to robią. Prawdą jest, że piersi są od tego żeby karmić, i małe dzieciaczki czasem potrzebują szybko dostać pokarm by nie postawić na nogi połowy miasta. Żyjemy jednak w kraju europejskim, gdzie piersi oprócz tego że służą do karmienia, są obiektem seksualnym, miejscem intymnym. Jeśli tak by nie było, nie zakrywałybyśmy biustu, nieprawdaż? Nie mam jeszcze dzieci, pewnie nie będę nigdy karmić, ale mam dużo "dzieciatych " koleżanek. Często odwiedzały mnie z dzieciakami Zawsze, każda z nich pytała mnie czy nie mam nic przeciwko żeby nakarmiły swoje pociechy podczas rozmowy, przy stole czy na kanapie. I dziewczyny, to było super ! Taki obopólny szacunek, słuchaj stara, jesteś ok z tym żeby patrzeć na moje piersi, oraz na to jak młody chlipie i pobekuje? Oczywiście! Dla mnie było to coś niesamowitego, że mogę uczestniczyć w tak intymnym momencie, że na własne oczy mogę zobaczyć tą magię miedzy mamą a dzieckiem. I to zwykłe krótkie pytanie załatwiało mi zaproszenie do czegoś niezwykłego. Ale byłyśmy w domowym zaciszu, nie w galerii handlowej gdzie trudno o tą magię.I miałam wybór, czy chcę na to patrzeć, czy nie! Dlatego ubolewam nad tym, że niektóre mamy tej magii nie widzą, może ja tego nie rozumiem, ale jednak oprócz zwykłej czynności zaspakajającej podstawową potrzebę, karmienie małego dziecka ma w sobie coś niesamowitego…Owszem, dla mnie, tak jak i dla Izzy, szczyt marzeń to może nie jest, ale jednak, jeśli już się przytrafia, pamiętajmy że to jest dar, nie dany wszystkim (w końcu jesteśmy na blogu adopcyjnym)! Podsumowując -karmienie publiczne tak, ale w odpowiedniej formie! Zapytałam męża jakie ma zdanie na ten temat. Powiedział wprost – nie chciałbym, abyś świeciła cyckami gdzie popadnie. Ot co:) Tak jakoś skojarzyła mi się jeszcze moja teściowa, apropos czasów przeminionych i tego że dziś ekshibicjonizm modny. Nie lubię baby, ale z jednym ma rację. Ona nie może zrozumieć tego szału na sesje ciążowe, gołe wielkie brzuchy na wierzchu, dawanie zdjęć ledwo co urodzonych dzieci na fejsa itd. Ona mówi ze w wielkim brzuchu w 8 miesiącu nie ma nic ładnego, bo kobieta już zmęczona, spuchnięta…Dwa, dawniej tego nie było, kobiety chodziły w ciąży, dzieci się rodziły i nie było wielkiego aj waj, po prostu, odwieczny cykl natury…A teraz, jedna przed drugą, jaką to zajebistą mamą nie jestem, No ma 6otkę, ale z tym akurat się z nią zgadzam. Zostawmy coś sobie, nie odzierajmy się z każdej części naszego życia tak ostentacyjnie. Pozdrawiam Wszystkich!Aniutek
Soñadora
Zgadzam się że wszystkim, oprogramowanie tego świecenia cyckami;) Ja nie wiem, czy tak jak napisała Izzy, karmienie jest dla mnie magiczne. Tak naprawdę to była orka na ugorze na początku, ale karmiłam, bo wiedziałam, że to jest najlepsze, co mogę dać dziecku. A ostatnio niestety trafiam na same okropne teksty i opinie nt karmienia, począwszy od "świecenia cyckami", przez dojne krowy, kończąc na tekście, który zabolał mnie najbardziej, że karmiące powinno się zamknąć w oborze, no bo jak dojne krowy, to tam ich miejsce…A potem na blogu Izzy, którą tak lubię i szanuję, trafiam na ten post. Stąd moje nerwy zapewne. Ciekawa jestem, jak ta biedna mama z Ikei wyglądała z podniesionym swetrem, bo ja karmię w ten sam sposób (unosząc ciuch do góry i przystawiając dziecko) i często otoczenie nawet nie domyśla się, że małolat akurat konsumuje.
Soñadora
*oprócz świecenia cyckami, nie oprogramowanie 🤦ah ten słownik.
izzy
@ Aniutek
Dokładnie o to mi chodzi! Ja mam takie same doświadczenia z koleżankami, zawsze pytają, czy nie będzie mi przeszkadzać, niektóre pytają, czy mogą na chwilę wyjść do gościnnego na przykład. Nie mam z tym absolutnie żadnego problemu. Z karmieniem w miejscu publicznym też nie. A Twoja teściowa trafiła w punkt. Bo czasem mi się wydaje, że świat oszalał: nagrania z porodu, transmisje na żywo, totalne szaleństwo.
No widzisz, ja też muszę zapytać męża co on o tym sądzi i czy chciałby, żebym ja tak karmiła dziecko. No to jest tak, że każdy odczuwa inaczej, jeden nie widzi nic złego w nagich zdjęciach w gazecie czy internecie, bo przecież ciało jest piękne i naturalne a dla innego jest to naruszenie intymności. Każdy postępuje tak jak uważa za słuszne. Jeszcze na koniec napiszę tak przykład. Jedna z moich koleżanek powiedziała mi, że ciąża to jak pasożyt, właśnie nogi popuchnięte, żylaki, rozstępy itd i ona nie widzi w tym nic magicznego i pięknego. Dziecka piersią też nie karmiła. Z nią to uważam, że przegięła w drugą stronę, bo jednak ciąża to oczekiwanie na dziecko, a ona w którymś miesiącu taką teorię miała. No, ale widzisz, każdy inaczej ma i można rzec, że ma prawo do tego 😉
izzy
@ Sonadora
Może na początku napiszę, że przykro mi, że poczułaś się dotknięta i urażona tym co napisałam, tym bardziej, że naprawdę nie miałam niczego złego na myśli. Rozumiem Twoją urazę i to, że ciśnienie Ci się podniosło, skoro ciągle napotykasz takie opinie. Swoją drogą jestem w szoku, że ktoś może takie rzeczy pisać! Myślę, że nie warto takich tekstów czytać, a tym bardziej przejmować się nimi. To tak jak byśmy ciągle czytały, że dzieci adopcyjne wyrastają na patologię (bo taka kiedyś była opinia, która do tej pory gdzieś tam mimo wszystko się ciągnie) Ja też uważam, że mleko matki jest najlepsze, choć pewnie do 4 roku życia bym nie karmiła 😉
Pytasz jak biedna mama wyglądała, ta z Ikei, już tłumaczę 😉 No widzisz, właśnie to nie było tak, że ona podniosła sweter i przystawiła dziecko, ale podniosła tak, że obnażyła pierś, dziecko trochę pociumkało, potem nie chciało, odsuwało się, a ona nadal z tą piersią gołą, przystawia znowu itd. Dziecko je, potem nie je, a ona cały czas wygląda tak, jakbym to ja nagle podniosła sweter go góry, tyle, że bez dziecka.
I tak humorystycznie pisząc, kto tu jest biedny? 😉
Tak naprawdę moje przemyślenia dotyczą własnie tego kto lub co wyznacza dziś te wszystkie granice "normalności" Tak jak pisze Aniutek, kobiety zawsze nosiły dzieci pod sercem, rodziły, karmiły, ale nie eksponowało się tak bardzo tego tematu. To było naturalne. Kompletnie nie rozumiem tego hejtu wylewanego na matki, no chyba, że faktycznie ktoś przegina. Po prostu krępuje mnie to, że niektóre kobiety robią to w tak ostentacyjny sposób, dlatego może niefortunnie napisałam, że zachowują się jak dojne krowy. Zachowują się, nie, że ja uważam wszystkie matki karmiące za takie.
Niektóre kobiety są naprawdę nawiedzone jeśli chodzi o karmienie piersią. Do tego stopnia mają hopla na tym punkcie, że jak Ty nie karmisz to też Cię zlinczują. Nie wspomnę o tym, że w niektórych szpitalach zmusza się matki oddające dziecko do adopcji do nakarmienia dziecka, bo "może poczuje to coś" Podczas gdy ona od wielu miesięcy trwa przy swojej decyzji i wie co jest najlepsze.
Lidia
Och, ale tu gorąco 🙂 Choć cały wpis Izzy rozumiem tylko w jednym kontekście: wszyscy w życiu tak naprawdę robimy TO SAMO, różnica polega na tym, JAK to robimy i gdzie stawiamy sobie granicę co mi samej WOLNO.
* można zapytać starych znajomych po długiej przerwie – "jak się macie, co się u Was pozmieniało, bo tyle czasu się nie widzieliśmy / albo – a dzieci to Wy nie macie?
* można po prostu chodzić lub nie chodzić do Kościoła / albo ostentacyjnie artykułować w towarzystwie co myślę o tych co chodzą / lub nie
* można nakarmić dziecko piersią w dyskretny sposób, bo to w końcu jest sprawa tylko między matką, a dzieckiem / ale można też zrobić to ostentacyjnie, tak by inni ludzie szczególnie w miejscu publicznym nie mogli tego faktu przeoczyć.
* kobieta w zaawansowanej ciąży może wyglądać przepięknie / ale może też ubrać się wręcz wulgarnie.
Dzisiaj najważniejsze jest JA i że mi przecież WOLNO, kiedyś ważniejszy był szacunek wobec innych, nawet obcych i niestwarzanie niekomfortowych sytuacji.
Ach, ja też chyba się za późno urodziłam 🙂
A w ramach przykładu z lekkim uśmiechem – znajomi kiedyś wybrali się ze swoją paczką przyjaciół na weekend. Było kilka par z dziećmi, w tym jedna z maluszkiem. Jego mama nie widziała problemu w tym, by do śniadania usiąść przy stole ze wszystkimi z tętniącym laktatorem przy piersi. Dla niej to czynność dnia codziennego, dziwiło ją zniesmaczenie mężczyzn przy stole 🙂 Czy zrobiła coś złego? Przecież to dla dobra dziecka. Tylko JAK to zrobiła.
izzy
Lidio, na dworze zimno, ciemno i ponuro, więc chociaż niech wirtualnie będzie gorąco 😉 A tak na poważnie to właśnie dokładnie o to mi chodzi, a Twoje przykłady są dobrane idealnie. Zastanawiałyśmy się przecież tyle razy dlaczego nie można po prostu zapytać Co u ciebie? Jak się masz? Jak ci idzie praca? Tylko od razu ktoś wyskakuje z tekstem ile masz dzieci, dlaczego nie masz, albo kiedy będziesz je mieć. Cieszę się, że napisałam na ten temat, bo z takiej normalnej dyskusji można coś wynieść. Może następnym razem, gdy spotkam tę panią w Ikei pomyślę sobie, że dla niej to coś normalnego, tak samo jak dla kogoś zapytać, kiedy się postaramy o dziecko. Choć nadal uważam, że pewne rzeczy są po prostu nie na miejscu. Tak jak piszesz, kobieta w ciąży wygląda pięknie, ale kurczę często, naprawdę często widzę przyszłe matki z krótkich, obcisłych bluzeczkach latem, z gołym brzuchem w 8 czy 9 miesiącu, na którym widać zaznaczone żyły i nie ma w tym nic fajnego.
Historia z laktatorem dobra 😀 No właśnie, o co chodzi? Przecież każdy może napić się mleka 😉
www.naszebabelkowo.pl
Myślę, że to wszystko działa w dwie strony.
Ten, kto chodzi do kościoła – zostaje okrzyknięty "ciemnotą, wierzącą w głupie zabobony".
Ten, kto nie chodzi – zostaje okrzyknięty degeneratem bez żadnych zasad, który nie ma jakiejkolwiek moralności i niczego dobrego swojego dziecka nie nauczy. (Ja na przykład nie chodzę, nie przyjmuję księdza w domu, nasz synek nie uczęszcza na religię – i już niejeden raz słyszałam jakieś z d*** wzięte przytyki, jacy to my jesteśmy zepsuci i niemoralni jako osoby niepraktykujące/niewierzące/wątpiące. Otóż, ateiści też mają zasady moralne – w naszym przypadku powiedziałabym nawet, że bardzo mocno ugruntowane. Tyle, że sami wolimy je sobie wybierać i wyznawać wedle własnych przekonań – a nie wedle tego, co powie i narzuci nam ksiądz z ambony.)
Tak samo zresztą z matkami i nie-matkami.
Jeżeli karmisz publicznie bez skrępowania – niejeden powie o Tobie "dojna krowa".
Jeśli karmisz mlekiem modyfikowanym, zamiast piersi – usłyszysz, że jesteś "wyrodna".
Jeśli z jakichś powodów świadomie zdecydowałaś się na brak dziecka w swoim życiu – powiedzą, że jesteś "bezdzietną lambadziarą i egoistką".
A najlepiej i najzdrowiej byłoby po prostu, gdyby każdy zajął się własnym życiem i własnym sumieniem – i rozliczał samego siebie, a nie wszystkich wokół.
Podobnie – nie ma sensu starać się wszystkich za wszelką cenę zadowolić. Wiadomo, że i tak nigdy nie dogodzisz 😉
izzy
I dokładnie tak powinno być. Każdy ma prawo wyboru i nie powinien oceniać innych za jego. Tak jak piszesz, niech zajmie się swoim sumieniem i nie rozlicza innych. Choć przydałoby się, żeby nie zajmował się tylko własnym życiem, ale pomyślał też, że są inni, nie jest pępkiem świata. Może wtedy więcej byłoby zrozumienia choćby w temacie o którym często piszemy, czyli w niepłodności.
Ja nigdy nie dzielę ludzi na tych co chodzą do kościoła i nie chodzą, na gejów i normalnych mężczyzn, na brzydkich i na pięknych itd. Liczy się człowiek. Mam w swoim gronie osoby głęboko wierzące oraz takie, które będąc ateistami nie składały przysięgi małżeńskiej przed Bogiem,choć zrobiła to współmałżonka. Szanuję taki wybór, bo wolę to, niż obłudę, kiedy to para zawiera ślub kościelny tylko dlatego, że ceremonia jest ładniejsza. Wiesz, to co głosi ksiądz w ambonie, to nie są jego wymysły (no chyba, że akurat przedstawia swoje widzimisię) tylko prawdy wiary katolickiej. Gdyby wszyscy tego się trzymali, nie mielibyśmy tyle nienawiści. Wiem, że to niemożliwe, ale pomarzyć można 😉
Mnie po prostu chodzi o to, że gdzieś zatarły się te granice "normalności" czyli szeroko rozumiane wartości i szacunek dla drugiego człowieka. Większość zadeklarowanych ateistów tak naprawdę zmienia się, gdy w ich życiu dzieje się coś złego. Ale to ich wybór. Kobieta karmi piersią? Chwała jej za to, popieram. Tylko mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie liczy się tylko JA. Bo JA mam prawo, bo JA chcę, bo JA muszę itd. Tylko nie zapominajmy, że komfort innych też jest ważny. Ja o tym pamiętam na każdym kroku. Fajnie by było gdyby czasem ktoś też o mnie pomyślał 😉
Jaga
Widzisz, rozpętałaś burzę w szklance wody – karmiłam piersią przez długie miesiące ale nie maiłam zwyczaju latać z cyckiem na wierzchu w miejscu publicznym. Wyjścia z dzieckiem dostosowywało się do pór jedzenia i spania. Ale dziś każdy robi co chce nie zwracając uwagi na uczucia odczucia i doznania innych, jak zauważyłaś nawet w komentarzach JA i MOJE DZIECKO reszta się nie liczy
Dziubasowa
Kochana, świetny post. Kiedyś ludzie lepsi od innych mnie wkurzali, dziś trochę mi ich żal. Wydaje mi się, ze zachowują się w taki sposób, bo czegoś im w życiu brakuje.
Jestem praktykująca, nie mam nic do homoseksualistów, wegan, reptilian i innych. Myślę, że bycie dobrym chrześcijaninem polega na byciu dobrym człowiekiem, nie religijnym ekstremistą.
Też nie lubię publicznego karmienia, po prostu. Mam takie samo zdanie jak Ty.