Pierwszy dzień szkoły
Od wczoraj w mojej głowie panuje chaos. Rozpoczęcie roku, nowe obowiązki, telefony od rodziców zapisujących dzieci do mnie na lekcje i ja siedząca wieczorem próbując wypisać dokumenty szkolne.
Oto dziś, już oficjalnie, w ławkach zasiadły moje dwa maluchy. I choć w głowie mam nadal tyle obrazów z minionych lat kiedy to dziewczynki biegały w pieluchach, jadły z butelki czy stawiały pierwsze kroki w przedszkolu, to czasu zatrzymać się nie da. Dziś to już duże panienki, które właśnie wchodzą w nowy etap w ich życiu. Nie mogły się doczekać dnia dzisiejszego. Wczoraj były nieco rozczarowane tym, że pani więcej zwracała się do rodziców niż do nich. Dziś rano chciały już wsiadać do auta, kiedy ja jeszcze w piżamie kończyłam śniadanie.
Wychowawczyni trafiła nam się fajna. Przynajmniej tak się wydaje, bo właśnie oddała 3 klasę, do której chodził nasz sąsiad i był zadowolony. Bardzo się z tego cieszę, tym bardziej, że szczególnie Misia potrzebuje miłej, pomocnej i ciepłej osoby, by mogła odnaleźć się szybko w szkolnej rzeczywistości. Cieszę się też, że oprócz jednej osoby, w zasadzie wszystkie dzieci są nowe. Obie dziewczynki mają więc podobny start a młodsza w żaden sposób nie czuje się stłamszona przez resztę klasy, która zna się z zerówki.
Poranek. Niestety byłam zmuszona wstać dziś 15 minut wcześniej niż zwykle 🙂 Zresztą i tak obudziłam się przed alarmem, więc szoku nie było, gdy usłyszałam znajomą muzyczkę. Wczoraj wieczorem przygotowałam dziewczynkom przekąski a rano świeże kanapki. Misia i Milka były bardzo zadowolone, że dostały kawałek arbuzika, marcheweczkę, jabłuszko. Podoba mi się, że pani wczoraj prosiła rodziców, by nie dawać dzieciom do szkoły słodyczy. A jeśli już pojawią się jakieś przekąski typu ciastko, batonik to będzie pilnowała, żeby najpierw maluchy zjadły zdrowe śniadanie.
Rano staliśmy pod szkołą patrząc na pierwsze piętro, na którym znajduje się sala naszych dzieci. Nagle otwiera się okno i pani wraz z nimi macha do nas i mówi, że wszystko super. Pewnie wyszliśmy na trochę przewrażliwionych stojąc pod tym oknem, ale co tam. Miło z jej strony, że pozwoliła dziewczynkom pomachać do nas. Myśleliśmy, że to one nas zauważyły, ale one twierdziły potem, że to pomysł pani i to ona nas wykukała przez okno. Boję się tylko dlaczego akurat nas zapamiętała po tym jednym dniu 😉
Nie wiem co oni dali dziś tym dzieciom w szkole, może jakieś nielegalne środki, bo moje młodsze dziecko przyszło z niej tak nakręcone, że dopiero gdy padła ze zmęczenia to zamilkła. Opowiadała wszystko po kilka razy, nie dała nikomu dojść do słowa, nie zwracała uwagi na pytania innych tylko gadała i gadała. W szkole czuła się jak ryba w wodzie, jak gdyby wreszcie znalazła się tam, gdzie przynależy. Współczuję tylko tej pani wychowawczyni. Jak ją dopadnie to nie odpuści i zamęczy ją pytaniami i opowieściami na śmierć- dziś już nawet pokazywała, które zęby jej się ruszają. Nie ukrywam też, że Misia czuje się dowartościowana, że jest najmłodsza, ma 6 lat, chodzi do 1 klasy a jej rówieśnicy do zerówki. Pytam ją: Nie wstydziłaś się nic a nic? Zdziwiona odpowiada: Nie, a niby po co miałabym się wstydzić? No racja. Po co 😉
Jutro kolejny dzień i kolejne wrażenia. Ja pomału też wracam do normalnego rytmu dnia czyli praca – sprzątanie – gotowanie 🙂 W międzyczasie ogródek i inne niedokończone sprawy.
Życzę wam pięknego piątku! Weekend tuż za rogiem.
4 komentarze
Aglaia
Ale wzorowy porządek w piórniku. Mój nie ma takiego nawet pierwszego dnia szkoły. Dobrze, że dziewczynom się w szkole podoba – dobry początek jest ważny 🙂 .
izzy
Żeby w pokoju był taki porządek jak w tym piórniku haha. 😀
olitoria
No i mam dylemat od dwóch dni, czyli od kiedy dowiedziałam się, że Tamaluga może zostać w przedszkolu w zerówce w przyszłym roku. Myślałam, że już musi do szkoły… Wszystko mi się miesza i nie nadążam. Przysięgam!
izzy
Dziecko może zostać w przedszkolu do ukończenia 7 roku życia pod warunkiem, że przedszkole to prowadzi grupę zerówkową, która jest obowiązkowa. U nas do tej pory było tak, że choć placówka może pomieścić tylko 3 grupy, to najstarsza była zawsze łączona (5i6latki) Bawiły się razem, ale zajęcia miały osobno. Nauczycielka była świetna, dzieci były wspaniale przygotowane do szkoły. Niestety wtedy kiedy Milka miała iść do zerówki, władze naszej gminy wymyśliły sobie, że likwidują grupę łączoną. I o ile rozumiem argument, że 5 latki i sześciolatki powinny być osobno, tak chore jest dla mnie to, że wysłali nas po prostu do innego przedszkola! Przedszkole to jest wprawdzie przy szkole, ale musieliśmy wziąć udział w normalnej rekrutacji! Bzdura totalna. Czyli wysadzili nas z jednego przedszkola (żeby niby zrobić miejsce dla nowych dzieci) a przeszliśmy do innego. Nie rozumiem dlaczego nie mogli po prostu tu przy szkole zrobić nowej grupy. No nic. Na szczęście Milka trafiła do fajnej pani, ale część grupy z przedszkola trafiło też do grupy mieszanej z 5-latkami! I gdzie tu sens? Polityka…
No. Tak czy siak, jeśli tylko macie zerówkę to spokojnie sobie zostańcie w przedszkolu. Gdyby Misia nie poszła do 1 klasy to też musiałaby odejść z przedszkola…