Nowe stare wyzwania.
Wróciliśmy do rzeczywistości. Szczerze mówiąc czuję się tak, jakby tych wakacji nie było. Z jednej strony patrzę na piękne zdjęcia, które udało się zrobić, ale z drugiej mam poczucie, że nie wypoczęłam tak jak zwykle we wrześniu. Pomijam już fakt, że było dużo chłodniej niż zwykle. Pomijam, że ludzi było tyle, że zastanawiałam się, czy to wrzesień czy przypadkiem nie pełnia sezonu. Pomijam, że Chorwaci zwariowali na punkcie przygotowania do wejścia w strefę Euro i widać popandemiczne nakierowanie na zysk. Pomijam drobne sytuacje, w których ciśnienie mieliśmy wyższe nie dzięki kawie, ale dzięki innym ludziom. No, ale tego, że pojadę na wypoczynek ponad 1000km i tam ktoś nam sprzeda Covid nie przewidziałam… Tak, tak. Od jakiegoś czasu zupełnie nie interesowałam się tym tematem, w zasadzie dlatego, że statystyki i tak są nieadekwatne do ilości zachorowań. I szczerze mówiąc gdy dostałam kataru to zupełnie nie skojarzyłam, że to może być TO. Tym bardziej, że wieczory były chłodne, a my wracając ze spaceru wieczorem nie zawsze byliśmy odpowiednio ubrani. Szczęście w nieszczęściu nie chorowaliśmy długo. Oczywiście mnie dopadło najbardziej, a jakże. Mimo, że po jednym dniu w łóżku poczuliśmy się lepiej, to jednak organizm nie funkcjonował na pełnych obrotach aż do końca wyjazdu. Wiele planów nie zostało osiągniętych, cóż na realizację będą musiały jeszcze poczekać. I to nie wiem ile, bo raczej w następnym roku do Chorwacji się nie wybierzemy.
Na domiar złego, gdy wróciliśmy do domu okazało się, że … przestał działać ekspres do kawy! Covid oczywiście straszna rzecz, ale jak nie ma po powrocie twojej ulubionej kawy to po prostu ręce opadają. I co jeszcze nas spotka? Ekspres miał już swoje lata i wybiła jego godzina na przejście na emeryturę. Wczoraj zawitał do nas jego następca, a ja pisząc dziś do was piję już nową kawę. Na pocieszenie po śmierci starego, po powrocie do domu czekała na nas szarlotka przygotowana przez moją mamę zanim rodzice stacjonujący u nas opuścili plac boju.
Szkoła. Wstawanie rano nadal jest problemem a ten tydzień był bardzo ciężki dla nas. Poniedziałek i wtorek Milki zajęcia z rysunku (odrabiała dodatkowo te opuszczone) powrót po 20 do domu, uzupełnianie zaległości (niestety nie wszystko udało się zrobić na wakacjach) lektura, bieżące sprawy. Widzę, że moja starsza córka ma ogromny problem z odrabianiem lekcji. I nie dlatego, że czegoś nie umie. Jako dziewczynka z niespożytą energią i głową pełną pomysłów uważa, że wypełnianie ćwiczeń jest po prostu nudne. Modli się nad książką, jęczy, marudzi, podczas gdy jej siostra dawno już skończyła. Tłumaczę jej, że zrobić zadania musi i im szybciej się z tym upora tym więcej czasu zostanie na zabawę. Nie pomaga. Siedzi przy stole nieszczęśliwa, powoli przesuwając długopis po kartkach książki. Gdy zadania są skończone, wstępuje w nią energia. Nie to samo dziecko. eh
Mam nadzieję, że będzie lepiej, choć widzę, że nie będzie łatwo. Odrabianie lekcji jest dla mojej starszej córki zbyt przyziemne i banalne. No, bo przecież w tym czasie można porobić coś znacznie ciekawszego, prawda? 😉
Życzę wam moi drodzy wspaniałego weekendu, dobrej pogody, by móc cieszyć się pięknem kolorów jesieni. My jutro wybieramy się na zawody w bieganiu. Trzymajcie kciuki!
3 komentarze
Aglaia
Trochę smutno jak na długo wyczekiwanym urlopie spotykają nas takie niemiłe niespodzianki ale mam nadzieję, że mimo to trochę odpoczęliście i naładowaliście akumulatory.
Już chyba kiedyś pisałam, że nas Chorwacja nie zachwyciła już przy pierwszym pobycie. Wróciliśmy jeszcze kiedyś na bardzo krótko (w drodze do pozostałych bałkańskich krajów) i tylko utwierdziliśmy się w przekonaniu, że to nie jest nasze miejsce na ziemi ;-). Teraz rozważamy czy nie pojechać kiedyś do Chorwacji „na łódkę” i nie dać jej szansy od strony morza ale to bardzo luźne myśli, które bardzo trudno wpasować w milion innych planów.
Powodzenia w szukaniu miejsca na przyszłoroczny urlop (dla mnie planowanie urlopu to prawie sens życia – przyszłoroczny właściwie jest już rozpisany 😉 ). Miłej jesieni (październik, po nieciekawym wrześniu, na razie pogodowo rozpieszcza (przynajmniej u nas) – ciekawe jak długo).
olitoria
Gdy wybuchła pandemia, Oliwia była akurat w Egipcie. Prosiłam, żeby nie jechała, bo już słabo się czuła przed wyjazdem. Ale ona się uparła, sądziła, że zdąży przed pandemią. Oczywiście na miejscu zachorowała i prawie cały pobyt przeleżała w hotelowym łóżku… Ma nauczkę żeby słuchać mamy 😀
izzy
Oj tam, oj tam. 😉