
Cztery wesela i pogrzeb.
Aż trudno uwierzyć, że tak długo nie znalazłam chwili, by napisać co u nas. Nie wiem, czy z wiekiem czas szybciej płynie, czy natłok wydarzeń skraca dobę, ale czuję, że po prostu nie za wszystkim nadążam.
Drugi semestr trzeciej klasy kręcił się wokół przygotowań do I Komunii Świętej i wyjazdu, który był częścią naszego prezentu dla dziewczynek. Cieszę się, że pomimo zwiększonych kosztów postanowiliśmy zorganizować przyjęcie w restauracji, ponieważ bardzo chcieliśmy być również gośćmi na tej uroczystości a nie kelnerami, kucharzami i sprzątaczami. Tym bardziej, że dziewczynki szły do Komunii razem i jest to jedyny taki dzień w ich i naszym życiu.
Długie przygotowania zakończone zostały sukcesem, ale byłam rozczarowana postawą pani od religii. Spotkania raz na miesiąc dla dzieci i rodziców nic nie wnosiły a pani bardziej koncentrowała się na nawracaniu dorosłych zamiast skupić się na przygotowaniu dzieci. W rezultacie ksiądz męczył się grając na gitarze i zabawiając dzieci w kościele, by pani od religii mogła towarzyszyć zaproszonym gościom do salki obok gdy opowiadali o swoim doświadczeniu z Jezusem. Przed samą Komunią pani powtarzała, że msza będzie zwykła, nieuroczysta, bo ona ma doświadczenie swoich dzieci i tak jest po prostu lepiej. Inaczej z mszy robi się „przerost formy nad treścią” Ale przecież nikt nie mówi o przeroście formy. Gdyby nie dzieci komunijne i ozdobiony kościół, faktycznie pomyślałabym, że to zwykła niedzielna msza. Szkoda.
W dniu zakończenia roku udaliśmy się w naszą podróż – prezent niespodziankę dla dziewczyn. Najpierw odwiedziliśmy Paryż, potem Disneyland a na końcu wyruszyliśmy promem do Wielkiej Brytanii. Dziewczyny marzyły o Londynie, stąd pomysł na połączenie tych dwóch miast. Byłam pod wrażeniem tego, że szalały na atrakcjach w Disneylandzie, ale również z zainteresowaniem odwiedziły Luwr, Muzeum Naturalne czy Galerię Narodową. Spędziliśmy również 2 dni na angielskiej farmie, gdzie na łonie natury dziewczynki mogły spędzić czas ze zwierzętami.
Mam nadzieję, że komunijny prezent będą długo pamiętać 🙂
Reszta lata minęła pod znakiem relaksu w ogródku. Szczerze mówiąc nie pamiętam takiego roku, w którym była tak dobra pogoda przez tyle miesięcy. Praktycznie przez cały czas było gorący niczym we Włoszech a o deszczu zapomniał nawet rów melioracyjny na naszej działce. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Dziewczyny mogły poszaleć w basenie, spędzać czas na dworze.
Sierpień rozpoczął się ślubem – zostaliśmy zaproszeni na uroczystość przez jedną z moich uczennic. Było bardzo miło, dzień połączyliśmy ze spacerem po jednym z warszawskich parków. Potem wszystko się już posypało. Chrzestna starszej córki dowiedziała się, że ma raka piersi i choć początkowo przekonywano ją nie wygląda to groźnie, biopsja wykazała coś innego. Czekając na operację, która miała odbyć się wkrótce , wybrała się z rodzicami na odpoczynek do Sandomierza. Jej mąż, pasjonat motocykli, wraz z grupą przyjaciół udał się na coroczną wyprawę w góry, na Słowację. Z wyprawy tej już nie wrócił. Kilka dni po diagnozie o raku, dostaliśmy wiadomość o tym, że z nieznanych przyczyn uderzył w barierki i zginął na miejscu. Bardzo trudno nam to wszystko zrozumieć, ponieważ grupa mężczyzn, którzy brali udział w tej wyprawie to ludzie 45+, którzy mają rodziny i nie pojechali tam, by komuś coś udowodnić. Pojechali, by nabrać sił, odpocząć, podziwiać widoki. Jeden z nich już nie wrócił. Nie wiemy, czy zasłabł (było wtedy bardzo gorąco, chorował również na cukrzycę), ale na pewno coś się wydarzyło, że nie skręcił tylko pojechał prosto w barierki.
Był kiedyś taki film „Cztery wesela i pogrzeb” U nas może nie cztery i nie wesela a ślub, ale wakacje zakończyły się pogrzebem…
Od września zaczęła się praca i szkoła. Czwarta klasa. O tym przygotuję specjalną relację, ale powiem tylko tyle – w niczym nie przypomina tego, co pamiętam z moich czasów. W negatywnym sensie niestety.
Wraz z czwartą klasą zaczęły się również inne problemy, które po części również są dla nas nowością. Stwierdzam bez wątpienia, że trudno, bardzo trudno odnaleźć się w dzisiejszych czasach. Dorosłym. O dzieciach nawet nie wspomnę.


5 komentarzy
Asia z mTower
Dziękuję za ten ciekawy wpis, i życzę dalszych sukcesów w życiu 🙂
Aglaia
Początki 4 klasy bywają trudne. Z czasem będzie lepiej. Kwestia złapania odpowiedniego rytmu ale też umiejętności organizacji pracy, skupiania się na tym co ważne i odpuszczania tego co mniej istotne (czasem też przez rodziców 😉 ). Z perspektywy czasu wydaje mi się, że w 5 klasie jest potem trochę lżej…
Z relacjami między dziećmi to rzeczywiście ciężko czasem bywa. Dziewczynki potrafią być wyjątkowo wredne. Chłopcy też miewają swoje za uszami ale raczej są łatwiejsi w obsłudze w tym zakresie
izzy
Z poślizgiem, ale odpisuję 😉 Mam takie same odczucia jak Ty, że wiele rzeczy dzieci muszą się nauczyć, rodzice oczywiście również.Po prostu fajnie by było tak jak kiedyś, że nauczyciele dobrze uczą (może nie wszyscy, ale jednak tych z powołania było więcej) i to ode mnie zależy, czy i jak przyswoję materiał. Wkurza mnie, że tego tyle jest, wszystko testowe, w 1-3 to takie widać teraz bimbanie było i nikt dzieci nie przygotował porządnie do takiej pracy jaką muszą wykonać teraz. Moje dzieci i tak nieźle sobie radzą, dostają te 4,5, czasem 3 też przyznaję, ale w 4 klasie, żeby tyle jedynek, dwójek było to ja nie pamiętam za moich czasów. I to teoretycznie dobrzy uczniowie. Wychodzi na to, że jestem jeszcze gorszym dinozaurem niż myślałam 😉 Pozdrowienia i wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Tygrysy
Jak miło, że się odezwałaś, choć rozumiem tą ciszę na blogu. Codzienność przynosi tyle wyzwań, że trudno ogarnąć jeszcze tą wirtualną rzeczywistość. Mam podobnie, nadrabiam zaległości chyba z 1,5 roku. Łatwiej napisać kilka zdań na IG, a i z tym różnie bywa.
Przeżywaliście piękne chwile w minionym roku, choć i tych trudnych nie zabrakło. Bardzo mi przykro z powodu straty.
Nam się szykuje kolejne wesele w tym roku i tym razem planujemy zabrać Synka. Niech zobaczy, jak wygląda takie weselicho. Może nie będzie więcej okazji, albo nie będzie miał ochoty jechać z nami.
izzy
Eh, tak dokładnie jest. Bardzo często chciałabym coś napisać, ale wieczorami jestem zmęczona i po prostu najzwyczajniej w świecie mi się nie chce, głowa nie pracuje. Zresztą nie wiem jak Ty, ale ja mam wrażenie, że znów chodzę do szkoły 😉 Nie do końca jestem zadowolona z nauczycieli, którzy wrzucają dzieci w maszynkę edukacji polegającą jedynie na zakuwaniu do sprawdzianu. Jest tylko jedna pani, która potrafi rozwijać dzieci jako indywidualne jednostki – reszta niestety muszę stwierdzić jest albo rutyniarzami, albo kompletnie nie nadaje się do tego zawodu 🙁 Brakuje mi tego, by te dzieciaki, które kurczę dopiero mają 10 – 11 lat mogły rozwijać swoje pasje, uczyć się bawiąc, poznawać i by szkoła nie zabijała tej naturalnej chęci poznawania.
Jak Tygrys nie pojedzie z Wami to na pewni kiedyś będzie bawił się na weselach swoich znajomych – jeszcze wszystko przed nim :))