Adopcja,  Dziecko

Adopcja i trauma porzucenia.

O tym, że adopcyjne dzieci dotyka trauma porzucenia wiedziałam od samego początku. Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego jak silnie przeżywają ją niektóre dzieci i jak ogromny wpływ ma na ich życie.

Kiedy mówię komuś, że adoptowaliśmy pierwszą córkę, gdy miała 10 tygodni wszyscy zgodnie twierdzą, że to wspaniale, bo była mała, nie zdążyła mieć jeszcze złych doświadczeń czy przeżyć i szybko znalazła swoją rodzinę. Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że te 10 tygodni to ogrom czasu, w którym potrafią nastąpić nieodwracalne zmiany w mózgu.
Już wiele razy pisałam o niezaspokojonych potrzebach dziecka i konsekwencjach jakie za sobą niosą. Brak miłości, czułości, dotyku i inne czynniki sprawiają, że mały człowiek, który jest pozostawiony sam sobie zostaje przytłoczony emocjami, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Można powiedzieć, że walczy o przetrwanie, czego w normalnej sytuacji nie powinien musieć robić. Im dłużej taka sytuacja trwa tym trwalszy ślad odciśnięty zostaje na jego psychice. Dziecko, które otoczone jest od początku troską rodzica czy opiekuna funkcjonuje inaczej a jego mózg rozwija się w sprzyjającym, niezagrażającym środowisku.

U dziecka, które doświadcza ciągłego stresu uwalnia się hormon stresu – Kortyzol. Wzrost jego stężenia ma pomóc przygotować się organizmowi do działania, ale stale utrzymujący się wysoki poziom hormonu może prowadzić do nieodwracalnych zmian. Bardzo często tak właśnie dzieje się u dzieci adoptowanych. Ponieważ nie potrafią odnaleźć się w tak silnie stresujących sytuacjach, wytwarzany jest u nich mechanizm obronny, dzięki któremu organizm stara się poradzić sobie z problemem lub brakiem zaspokojenia. Dziecko przy tym nie kontroluje swoich emocji, nie radząc sobie z nimi ucieka do znanych mu form obrony, które zmniejszą jego cierpienie.

Można powiedzieć, że to tylko teoria, ale tak nie jest. Nie w naszym przypadku. Moja starsza córka cierpi na głęboką traumę porzucenia a skutki tego, co wydarzyło się przez te 10 tygodni, kiedy nas z nią nie było odczuwamy do dziś. Bycie jej mamą to najwspanialszy dar jaki mogłam w życiu otrzymać, ale również najtrudniejsze wyzwanie z jakim przyszło mi się zmierzyć. Czasem myślę, że już nauczyłam się z nią postępować, by za chwilę spaść na sam dół z poczuciem, że nie wiem nic. Pracujemy każdego dnia, by było lepiej, ale czy da się skutki tej traumy wyeliminować? Czas pokaże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.